Służebnica Pana - 2009-10-18 22:26:56

+


Witam Was serdecznie ;)


tak się zastanawiam nad tym jakie przeszkody niepozwalają na wstąpienie do zakonu oriętujecie się w tym? :D
myślę, że każde zgromadzenie ma inne wymagania, ale  będę Wam wdzięczna za każdą wiadomość :D


Dokształcam się więc stąd te pytania ;)


Pozdrawiam w Panu!

Szukająca - 2009-10-18 23:05:47

zdrowie...

szukajaca Boga - 2009-10-19 08:54:22

na pewno przeszkody kanoniczne-ślub kościelny gdzie mąż jeszcze żyje-to jest oczywiste choć czasem to co oczywiste jest najtrudniejsze :D
a jeśli chodzi o zdrowie to tak-różne wspólnoty maja różne "regulacje" wiecie kiedyś przeczytałam na stronie jakichś Sióstr, że przeszkodą są nawet wady genetyczne...
Ale różne zakony-różne podejścia do tematu :)
przeszkodami mogą być również jakieś zobowiązania-np. jedynaczka, której mama jest chora i nie miałaby opieki w razie wstąpienia córki do zakonu... itp sytuacje

Ewa - 2009-10-19 09:58:04

U sióstr duchaczek jedynaczki są przyjmowane, ale kandydatki muszą mieć zgodę rodziców (chyba pisemną). Dla mnie jest to logiczne, ze względu na miłość do rodziców i uświadomienie rodzicom, ze córka po wstąpieniu do zakonu nie będzie mogła  dosłownie opiekować się nimi.
Acha, przeszkodą jest również przynależnosć do innego instytutu (to też logiczne). I jeszcze wiek kandydatki. W różnych Zgromadzeniach jest różna granica wieku.

Służebnica Pana - 2009-10-19 13:01:35

u s sercanek też trzeba mieć zgodę rodziców jeśli jest się jedynaczką :)
a u opatrznościanek przyjmują do 35 lat ;]

boza_tancerka - 2009-10-19 18:19:10

mi podoba się jak jest u moich sióstr bo oprócz sytuacji objętych prawem kanonicznym, reszta rozwiązywana jest indywidualnie, czyli np. przyjęta zostanie chora dziewczyna czy po 35 roku życia, wszystko zależy od danej sytuacji, ja sama też jestem tego przykładem.

Me@ - 2009-10-19 18:30:36

Kaś, Ty to wogóle jesteś kami kadze :):)

W sumie każdy zakon ma swój "kanon norm" w sensie, kogo i z czym przyjmuje.
Jest jedno zgromadzenie ( ale nie pamiętam jak się nazywa ) że kandydatka, nie może mieć nic w spadku przepisane ani w testamencie.... Znaczy się w testamencie i nie może być niczego właścicielką ani współwłaścicielką ...

Służebnica Pana - 2009-10-19 19:28:21

Jeśli chodzi o majątek to myślę, że w większości zgromadzeniach nie można mieć niczego na własność.
Ale poprawcie mnie jeśli się mylę bo pewności nie mam :)

szukajaca Boga - 2009-10-19 19:28:38

a chyba u klarysek jest tak, że kandydatka musi sprzedać lub oddać ubogim to co jest jej własnością...

Caritas - 2009-10-19 19:41:23

a może jest też tak, że to co się ma przepisuje się na zgromadzenie?
to tylko takie moje przemyślenie, nie wiem...

Służebnica Pana - 2009-10-19 19:42:37

to ciekawe..

boza_tancerka - 2009-10-19 20:48:11

z tego co ja pamiętam to u moich sióstr w postulacie wypełnia się takie oświadczenie, czy ma się jakieś sprawy majątkowe nierozwiązane, czy cos w testamencie przepisane na postulantkę czy sprawy z jakimiśroszczeniami i wszystko to rozwiązuje się, zrzekając się np. testamentu, u mnie siostry nie biorą od postulantek np. mieszkania im przepisanego, z prostego powodu, ta dziewczyna może zrezygnować i po co robić problem z tym, że będzie mieć pretensje do sióstr. Tak samo podpisywałyśmy dokument, że nie będziemy wymagały od sióstr pieniędzy w razie wystąpienia ze zgromadzenia za pracę jakąwkładałyśmy w czasie przebywania w zakonie, bo zdarzały się takie przypadki, co oczywiście nie oznacza, że siostry nie pomagają przy wystąpieniu. W razie czego pytajcie o jeszcze inne sprawy postaram się pomóc.

szukajaca Boga - 2009-10-20 07:51:06

no właśnie nie wiem postaram się odnaleźć tą stronę ta informacja była podana w konstytucji zgromadzenia.
W każdym razie tam był podany z tego co pamiętam przykład św. Franciszka i wiem, że to był zakon klauzurowy.

Szukająca - 2009-10-20 19:04:16

szukajaca Boga napisał:

przeszkodami mogą być również jakieś zobowiązania-np. jedynaczka, której mama jest chora i nie miałaby opieki w razie wstąpienia córki do zakonu... itp sytuacje

Wiecie, ostatnio Siostra mi opowiadała, że jedna z Sióstr (Elżbietanka), której rodzeństwo zmarło,a Mama Siostry została sama, to po prostu "wzięła" Ją do klasztoru i tam sobie mieszka, i Siostra może spokojnie się opiekować swoją Mamą :).

szukajaca Boga - 2009-10-20 19:51:07

:D
fajne rozwiązanie...

Me@ - 2009-10-24 18:43:28

Tak jest w wielu zgromadzeniach. W Boromeuszek w Trzebnicy, matki sióstr, mają specjalny dom w którym mieszkają :)

Służebnica Pana - 2009-10-24 19:46:55

łał pomysłowe :)

boza_tancerka - 2009-10-25 10:44:52

u służebniczek dębickich też jest możliwosć opieki nad rodzicami.

boza_tancerka - 2009-10-31 12:34:52

to zależy od indywidualnego przypadku, nie ma jakiegośspecjalnego domu dla rodziców, ale wiem, że są siostry, ktore mogą się nimi spokojnie zajmować.

sanderka1000 - 2010-02-17 15:06:56

Hmmmm... Nie wiedziałam gdzie to umieścić, ale zdecydowałam się na ten temat. Otóż: słyszałam kiedyś takie słowa, że osoba chcąca podjąć życie zakonne, wpierw musi zakochać się. W sensie poznać też to takie drugie życie. Nawet jak jej do tego nie 'ciągnie', czuję, że najbardziej kocha Boga itd. to ma się zmusić i na siłę spróbować. Ponoć jak się tego nie doświadczy to później w klasztorze są problemy i jest trudniej pod tym względem, że można się w kimś zakochać itp. Czy brak takiego doświadczenia może być więc przeszkodą? Czy naprawdę jest to koniecznością?

Ja osobiście twierdzę, że takie zmuszanie się nie jest zbyt dobre, nie wiem, może się mylę. Jeżeli chodzi o mnie to u mnie co jakiś czas rodzi się takie pragnienie pójścia bezgranicznie za nim, ale narazie nie chce podejmować decyzji, że 'tak, mam powołanie do zakonu i pójdę'. Chcę dać sobie jeszcze czas, ale ostatnio weszłam w głębszą relacje z chłopakiem, w sumie to on wszedł w głębszą relację ze mną i po dłuższym czasie wyznał mi, że się we mnie zakochał itp. i zapytał mnie co o tym sądzę. Odpowiedziałam mu, że ja tego nie czuję właśnie, że 'to nie jest dla mnie' i nie umiem się w tym znaleźć... I w sumie też nie wiem, czy dobrze zrobiłam...

Rita - 2010-02-17 21:02:30

Nic na siłę. Nie można zmuszać się do kochania drugiej osoby.
Oczywiście, jeśli człowiek choć raz w życiu był zakochany, to taka osoba zna to uczucie i jeśli będąc w zakonie zacznie odczuwać, że druga osoba staje się coraz bliższa, to będzie wiedziała, co się dzieje i może uzyskać pomoc.
Moim zdaniem, ludzie czasem nie zdają sobie sprawy z tego, co czują. Czasem jest tak, że gdy kontakt z kimś urywa się, to dopiero wtedy doceniamy tą osobę, jak wiele dla nas znaczyła...
Sanderko, jeśli chodzi o Twoją sytuację to sama musisz podjąć decyzję. Wiem, że bardzo łatwo się pogubić w takiej sytuacji, szczególnie kiedy ktoś rozważa wstąpienie do zakonu. Dlatego po pierwsze modlitwa, po drugie modlitwa i po trzecie... wsłuchaj się w siebie, w swoje pragnienia i i uczucia i skonsultuj je z Bogiem :)

Ale jeszcze raz powtórzę, nic na siłę.

sanderka1000 - 2010-02-17 22:32:01

Rito, dziękuję za odpowiedź :)

szukajaca Boga - 2010-02-18 10:14:14

hmm ja powiem, że tez słyszałam podobne stwierdzenie ale nie w sensie, że trzeba ale że to bardzo pomaga - doznanie miłości do drugiego człowieka. Miłość do chłopaka/dziewczyny bardzo rozwija, rozszerza niektóre pojęcia, co nie oznacza, że osoba, która w chłopaku jakims nie była zakochana tego nie doświadcza bo przecież jest Bóg! myślę, że chodzi o poznanie miłości przed zakonem i jak Rita powiedziała - aby potem być bardziej świadomym. Wiecie, lepiej jest się zakochać przed wstąpieniem niż w zakonie...

BeataW - 2010-02-18 13:10:37

czasem warto sie zakochać przed wstąpieniem, by wiedzieć z czego się rezygnuje..
ale nie wydaje mi się to konieczne, wiele dziewczyn wstępuje nie mając wcześniej chłopaka :)

Siasia - 2010-06-06 21:27:52

Hmm... a możecie mi może powiedzieć, czy siostrą może zostać dziewczyna z rozbitej rodziny? Ja mam własnie taka sytuację...

Rita - 2010-06-06 22:13:37

Czasy się zmieniają... Teraz niestety coraz częściej dochodzi do sytuacji, że ludzie rozstają się... Ale wydaje mi się, że jeśli ktoś pochodzi z rozbitej rodziny to nie dyskwalifikuje go do wstąpienia do klasztoru.

aspnazaretanka - 2010-06-07 00:26:22

jasne,że nie dyskwalifikuje,czasem wręcz pomaga, w sensie można się modlić za tę rodzinę, we współsiostrach/współbraciach można mieć oparcie

boza_tancerka - 2010-06-07 09:46:07

wracam do tego zakochania się, znam siostry ( nie podam nazwy, ale to nie KdzJ), które właśnie radziły wstępującym osobom, żeby się zakochały, ja się zastanawiałam z Mistrzynią czy to logiczne, bo po tej drugiej stronie jest żywy człowiek, który czuje i dla niego może to być coś więcej niż zakochanie, poza tym to egoistyczne, zakocham się bo wstępuję do zgromadzenia i mam taki wymóg żeby zobaczyć jak to jest. Jak znajoma dziewczyna pytała swoich sióstr właśnie o to, że top wykorzystywanie tej drugiej strony to siostry zbyły ją i  nie było tematu, a przecież w dzisiejszych czasach pełno jest rozbitych rodzin i poranionych ludzi, rozkochamy w sobie własnie takiego poranionego chłopaka i oże ieć konsekwencje na całe życie, to skrajna sytuacja, ale tak też może być,trzeba myśleć o wszystkim, nie tylko o własnym interesie, a przede wszystkim o indywidualnym przypadku, a nie z góry narzucać kandydatkom, że mają się najpierw zakochać. Ja sama miałam chłopaków, ale nie były to relacje zakochania z mojej strony, tylko po prostu bycie z sobą, jeszcze wtedy ie myślałam o powołaniu zakonnym, ale już coś czułam, że w tym chodzeniu czegoś mi brakuje, że chcę czegoś więcej.
Co do rozbitych rodzin to u moich sióstr to nie przeszkoda, chyba że emocjonalnie dziewczyna byłaby nie zdolna podjąć życia zakonnego, co zdarza się też w przypadkach ,,normalnej" rodziny.

BeataW - 2010-06-07 20:53:27

teraz tak naprawdę bardzo często mamy do czynienia ze zranieniami w rodzinach. Ostanio nawet na Dniu skupienia ojciec mówił nam, że nawet 70% młodzieży ich doświadcza. Nie jest to przeszkodą do pójścia drogą zakonną, ale zostawia wiele do przepracowania w ramach formacji

Jezusowa duszyczka - 2010-06-17 13:36:07

wiecie co, przykre to, ale znam pewne zgromadzenie, które robi ogromne problemy z tego, że rodzina jest rozbita... I znam dziewczynę, której przez to nie przyjęły- miała przez rok chodzić na spotkania z psychologiem :/

boza_tancerka - 2010-06-18 11:22:09

ja jeszcze rozumiem odmowę jak dziewczyna jest z rozbitej rodziny i np. to rzutowało bardzo na jej psychikę, tak, że nie jest w stanie podjąć życia zakonnego, znam takie przypadki i np. terapia nie pomoże, poprawi tylko jej sytuację, ale wrzucając wszystkie dziewczyny z rozbitych rodzin do jednego worka jest dziwne, bo ile jest małżeństw, które tak naprawdę tylko z nazwy istnieją a wewnętrznie też są jak rozbite i co, taką przyjmą, mimo, że poraniona będzie jak ta dziewczyna z rozbitej rodziny? Poza tym każdy ma inną psychikę i to powinno być decydujące, a nie skąd się pochodzi, jakby nie było Jezus dla wielu miał podejrzane pochodzenie, był przecież dla sąsiadów dzieckiem Józefa sprzed zawarcia formalnie małżeństwa ( wiecie o co chodzi:-))

Marzenak - 2010-06-18 18:00:19

Wlasnie,dlaczego bledy rodzicow musza rzutowac na dziecku.
Taka osoba nie jest od nikogo gorsza.
Zastanawia mnie dzialanie Siostr,ktore tak postepuja.Czym sie kieruja?

boza_tancerka - 2010-06-18 19:35:39

wiesz są zgromadzenia, tak jak moje ( nie mówię, że jest najlepsze na śwoiecie, i w ogóle naj, naj) gdzie posyła się siostry do szkoł dla formatorek i tam mimo np. dosyć surowej reguły, łączy się to z podejściem do człowieka traktując ducha i ciało jako całość, a sąteż zgromadzenia gdzie siostry mają jeszcze ,,starsze" podejście, nie mówię, że jest to złe, ale mam przykład po zgromadzeniach gdzie są moje ciocie, pierwsze dwie są w tym typie pierwszym o którym pisałam a trzecia w tym drugim. I to drugie zgromadzenie wymiera, nie mają powołań, a co gorsza odchodzą od nich siostry po wieczystych, proszę o modlitwę.

Jezusowa duszyczka - 2010-06-18 21:45:59

Właśnie.. Każdy ma inną psychikę i nie powinno się wrzucać wszystkich do jednego worka...
Albo np. problem alkoholizmu któregoś z rodziców... Tu też chętne dziewczyny muszą przez rok chodzić na terapię... Dla mnie to jest bez sensu, bo przecież każdy jest inny. Jedna faktycznie nie jest zdolna do wstąpienia, a druga, którą dotknął problem alkoholizmu rodziców jest bardzo dojrzała i zdolna do podjęcia życia w zakonie...
Nie wiem czym kierują się te siostry, ale dużo dziewczyn się przez to zniechęca...

BeataW - 2010-06-21 20:32:03

dlatego tak naprawdę powinno się rozpatrywać każdy przypadek indywidualnie i nie generalizować, że wszystkie dziewzyny poranione przez sytuacje rodzinną nie moga wstępować do zgromadzenia. Każdy ma inną drogę i niektórzy właśnie przez trudne doswiadczenia życiowe sa właśnie dojrzalsi, bo musieli szybciej dorosnąć i róznia sie od swych emocjonalnych młodych rówieśników. Znam osobę, która straciła pare lat temu tate, mama jest alkoholiczką, lecz dziewczyna ta nie ma zamkniętej drogi w formacji. Musiała sporo przepracować i zastanawiać się nad motywacjami wstąpienia, ale drogę ma otwartą, nie musi poddawać się żadnej terapii, tak Siostry rozeznały, a i dziewczyna ta jest pewna swojej drogi.

nisia - 2010-06-22 12:25:41

Z jednej strony jest sporo tych przeszkód a z drugiej większość zależna jest od konkretnej sytuacji człowieka i tego jak sobie z nią radzi. Na pewno niezdolność do realizowania drogi zakonnej z powodu zaburzeń psycho - fizycznych, często historia życia, doświadczenia, które nas kształtowały - niektóre są tak głębokie, że uniemożliwiają realizowanie życia we wspólnocie (co nie znaczy, że wszystkie trudne przeżycia, czy też grzeszność dyskwalifikują)....

ALE, :cool:
nie ma grzechu, którego Pan Bóg nie odkupił swoim Miłosierdziem. Najważniejsza jest chęć nawrócenia i wracania do Pana. Jak popatrzymy na postacie biblijne, czy na życiorysy świętych, to okaże
się, że nie ma tam ludzi bez grzechu. Tak samo jest z powołaniem. Bóg nie powołuje ideałów, nie wybiera
dlatego, że jesteśmy bez skazy. Upadamy i powstajemy z pomocą Jego łaski, a nie dzięki nam samym.
Zawsze po grzechu przychodzi szatan oskarżyciel i próbuje nam wcisnąć swoje kłamstwo, że Bóg nas
odrzuci, że nie ma dla nas szansy. A to nie jest prawda!
Bóg powołuje grzeszników i mało tego, aby odkupić ten grzech, z miłości do grzesznika umarł na
krzyżu.

:angel:

siostrzyczka - 2010-06-22 14:56:13

ja myślę że każdy przypadek powinien być traktowany indywidualnie, ale wysłanie takiej dziewczyny na terapię wcale nie jest takie złe... Bo tak naprawdę jeśli to powołanie było prawdziwe, a podczas terapii będzie jednocześnie funkcjonowało życie modlitwy tej dziewczyny to ona wytrwa, terapia się skończy i wstąpi do zgromadzenia... jeśli to powołanie jest prawdziwe to rok w tą czy tą nie zrobi takiej zasadniczej różnicy bo pragnienie pozostanie takie samo... Bóg jest wierny! i nie pozwoli by powołanie się skończyło... a jeśli się skończy i dziewczyna zrezygnuje to są tylko 2 wyjścia: albo zamknęła się i nie chce tego Bożego wezwania usłyszeć, albo to po prostu było jej widzimisię a nie powołanie...

boza_tancerka - 2010-06-22 18:59:24

też jestem za terapią czy też za wywiadem osobowościowym- to też bardzo rozjaśnia sytuację, a i jedno i drugie można zacząć w samym już zakonie jak i przed. Psychologia to dziedzina, która pomaga nam a nie dołuję, nie ma się więc co bać terapii.

Jezusowa duszyczka - 2010-06-23 13:17:56

Hmm... Rozmawiałam kiedyś z dziewczyną, która musiała chodzić na terapię... I opowiadała, że jest tam jakieś 10 kobiet i każda się przedstawia i mówi: jestem żoną alkoholika, a tylko ona jedna mówi: jestem córką alkoholika.. Ta terapia jej nie pomaga...
Albo nie widzę sensu w takiej sytuacji, kiedy rodzic nie żyje kilka lat, miał drobne problemy z alkoholem, a dziewczyna musi chodzić na terapię, znam je obie i wiem, że  są bardzo dojrzałe.
Sparafrazuję słowa jednego zakonnika: wprowadzanie tej całej psychologii do zakonu jest zupełnie bez sensu i bez celu...
I ja się pod tymi słowami podpisuję. Bo wiecie, co innego iść do psychologa, jeśli faktycznie ma się jakiś problem, a co innego, gdy idzie się zmuszonym przez kogoś. Znam to z własnego doświadczenia. Byłam raz u psychologa, bo mi lekarka kazała, chociaż ja nie czułam takiej potrzeby. I dla mnie to była zmarnowana godzina- nie dowiedziałam się nic nowego, pani psycholog mówiła mi to, co dla mnie było oczywiste...

nisia - 2010-06-23 13:21:25

Też byłam u psychologa, powiedział mi: Tobie jest kapłan potrzebny, nie psycholog :D
Nie każdemu potrzebna jest taka terapia, choć sądzę, że w niektórych przypadkach może pomóc, ale trzeba właściwie rozeznać, a nie tak 'hurtem' wszystkich :/

Jezusowa duszyczka - 2010-06-23 13:22:48

No dokładnie Nisia.... Rozmawiając z daną osobą da się wyczuć czy ktoś potrzebuje psychologa, czy nie.... :)

BeataW - 2010-06-23 14:33:35

ja mialam sytuację, że musiałam zrobic badania psychologiczne do zakonu, bo u mnie w rodzinie byla osoba chora psychicznie. Mój były kierownik od razu zaproponował terapię bądż wizyty u psychologa i rozmowy z nim, lecz ja nie czułam tej potrzeby. Badania do zakonu wyszły pozytywnie, czyli nic nie wykryto, a mój kierownik szoku doznał, bo już szukał mi psychologa, a żeby bylo zabawniej - w zaden sposob nie modyfikowałam w tych badaniach odpowiedzi, to mój ks już nie wiedział co ma ze mną zrobić, bo mu jego teorię na mój temat obaliłam.

boza_tancerka - 2010-06-23 16:59:24

są rożne terapie, ta opisaa wyżej była grupową, a przecież istnieje też indywidualna i dobiera się ją do danej osoby. Myślę, że warto rozgraniczyć zdrowe podejście do psychologii od niezdrowego. Jesteśmy duchem i ciałem i zarowno psychologia jak i duchowość są nam potrzebne, ani w jednym ani w drugim przypadku nie może być przegięć. Zobrazuję to, gdyby podchodzić tylko duchowo do życia to ( znam takie przypadki) każde zmartwienie danej siostry przełożona kwitowałaby tak, że proszę iść do kaplicy modlić się i przejdzie, a jeśli uwzględnia się całość człowieka to wiadomo, że czasami na propblem pomoże zwykłe odespanie zmęczenia:-), druga sytuacja to spychanie  ducha i skupianie się tylko na psychologii i rozm0owach o tym co przeżywam co się we mnie dzieje, ale bez uwzględniania w tym Boga. Bardzo trudno jest to zintegrować, ale jest to możliwe. Co do zmuszania do terapii, nie można tego robić, bo wtedy terapia nie ma sensu, chopć ludzie wzbraniający się przed nią często potem mówią, że się mylili. Ja z mojej strony polecam rozmowy osobowościowe, w szkole formatorów przechodzi sie kurs i można to przeprowadzać, skada się to z 3 spotkań, na dwóch mówisz TY na zadane pytania dotyczące całego życia, zarówno od ludzkiej jak i duchowej strony, na trzecim spotkaniu osoba prowadząca ukazuje Ci drogę do pracy nad sobą, jest to bardzo owocne.

snoww - 2010-12-14 15:24:53

MagdalenaR napisał:

niektore siostry sprawdzaja praktycznosc kandydatek zadajac jej rozne domowe zadania

No...  ;)   Słyszałam, że siostry z pobliskiego zakonu muszą uczyć młode aspirantki ,postulanki podstawowych prac domowych typu: pranie, prasowanie, mycie podłogi, okien.. ;) heheh no ale jak jest  dziewczyna z miasta to gdzie się miała nauczyć ?? heehehe :D

snoww - 2010-12-14 15:35:40

No to już trzeba Ich spytać ;P

Ja to mówię na przykładzie właśnie tych dziewczyn, i np. moich kuzynek...

PS: ja na szczęście mieszkam na wsi

sanderka1000 - 2010-12-14 15:55:40

Właśnie, co ma wieś do miasta? -.- To raczej nie wpływa na to, kto jak jest wychowywany. Można mieszkać na wsi i nie potrafić nic, być totalnym tępakiem i naprawdę przysłowiowym wieśniakiem,a można mieszkać w mieście i być tak obrotnym, że głowa mała. Bywają też jednak przypadki odwrotne. Wszystko ma swoje plusy i minusy i każdy musi się ciągle uczyć. Ja np. mieszkam w mieście i też nie umiem prać tylko dlatego, ponieważ robi to moja mama. Za to uwielbiam zmiatać i zmywać podłogi :) Ale w domu też takiej możliwości nie mam, bo mamy dywany, ewentualnie sprzątam klatkę schodową, bo mieszkam w bloku, a tak to czasem przy kościele coś pozmywam :D Nie każdy ma możliwości rozwijania umiejętności i nie każdy też od razu wszystko potrafi ;)

snoww - 2010-12-14 16:11:17

Oczywiście sanderko ;)  Nie chciałam tu generalizować, ale niestety często tak bywa, chociaż nie zawsze.
pozdrrr:)

szukajaca Boga - 2010-12-14 16:22:51

MagdalenaR napisał:

przeszkoda jest tez zdrowie fizyczne i niska inteligencja

a co siostra ma dokładnie na myśli pisząc o niskiej inteligencji?

snoww - 2010-12-14 17:53:32

Chyba niską inteligencję ;)
myslę że trzeba być choć trochę kumatym, no bo często siostry zakonne są o coś pytane itp. no i chcąc nie chcąc odpowiedź dobrze by było, żeby był mądra ;)

ale niech Siostra się wypowie--> bo to tylko moje przypuszczenia.. ;)

Estera - 2010-12-14 18:23:30

@szukajaca Boga: Chodzi pewnie o właściwe rozumienie inteligencji, nie mylone z wiedzą wyuczoną, wykutą - czyli o umiejętność logicznego myślenia, ogólna zdolność przystosowania się do nowych warunków, rozwiązywania problemów, abstrakcyjnego myślenia, twórczego wykorzystania nabytej wiedzy, itp, itd :]
Myślę, że nie sposób nie zgodzić się z Magdaleną ;)

dzidziuś - 2010-12-14 21:24:49

co do tego sprzątania... słyszałam, że do któregoś polskiego zgromadzenia w Brazylii wstąpiła bogata dziewczyna, za którą robił wszystko służące itp. że nawet nie umiała prasować. choć to może wydawać się dziwne, ale ja np.podziwiam taką dziewczynę- wyrzekła się wszystkiego dla Jezusa. :)

snoww - 2010-12-14 21:33:46

No, rzeczywiście.  Ale to też zależy jakie wartości uważamy za wyższe... czy bogactwo ziemskie, czy to w Niebie ;)

szukajaca Boga - 2010-12-15 11:27:03

Estera napisał:

Chodzi pewnie o właściwe rozumienie inteligencji, nie mylone z wiedzą wyuczoną, wykutą - czyli o umiejętność logicznego myślenia, ogólna zdolność przystosowania się do nowych warunków, rozwiązywania problemów, abstrakcyjnego myślenia, twórczego wykorzystania nabytej wiedzy, itp, itd :]

a właśnie... apropos... mam taka znajomą na studiach - wysoka średnia, stypendium naukowe ale jeśli chodzi o umiejętność radzenia sobie z życiem to... nie wypowiem się :)

monika16 - 2011-03-02 10:33:52

Największą przeszkodą w życiu zakonnycm jest choroba psychiczna i padaczka jesli ktos tego nie ma to nawet inne przeszkody mozna zniwelować, bo chora psychicznie osoba szuka azylu w zakonie, a zakon to nie azyl a prawdziw życie bardzo trudne, może bardziej niż świeckie

javo - 2015-01-25 21:23:48

Chciałabym zwrócić się do wszystkich tych, którzy na forum szukali, szukają lub będą szukać odpowiedzi na pytania o to, czy będąc chorym na X lub Y mogą wstąpić do zakonu…

Powołanie to „sprawa”, która odbywa się w kręgu określonych osób, konkretnych osób, znanych Bogu z imienia i nazwiska! Powołanie to proces odbywający się między Bogiem, czyli dawcą powołania, a powołanym, czyli osobą, która to Boże wezwanie odczytuje. Nie ważne czy jesteś bogaty czy biedny, młody czy stary, mądry czy głupi, a także, i to może Cię zdziwić, zdrowy czy chory. Dlaczego? Dlatego, że Panem powołania jest Bóg i to On wzywa tych, których „Sam chce”. Powołanie to proces odbywający się między Bogiem, a człowiekiem, który „pieczętowany” jest jednak opinią określonej wspólnoty, określonego Zgromadzenia. W tę relację, która do tej pory była relacją Bóg - Ty, włącza się konkretny (!) człowiek lub ludzie, którym Pan Bóg zechce udzielić łaski daru Ducha Świętego w celu rozeznania Twojej konkretnej sytuacji, Twojego konkretnego przypadku, również zdrowotnego. A więc, by uruchomić tę „machinę” musisz w szczerości serca stanąć przed Bogiem z pytaniem o to, co jest Jego wolą w stosunku do Ciebie i gdzie chce Cię „mieć”. Jeśli odczuwasz, że Pan Bóg wzywa Cię do konkretnego Zgromadzenia, zgłoś się do niego, poproś o rozmowę, przedstaw problem, zaufaj Bogu i pozwól Mu, żeby to On Was poprowadził. Pan Bóg stawia na Twojej drodze konkretne Zgromadzenie, konkretnych ludzi, przez których chce mówić, chce potwierdzać lub zaprzeczać, chce Cię prowadzić… Pozwól Mu na to… Nie szukaj odpowiedzi w Internecie. Odpowiedzi nie da Ci Basia z Grudziądza albo Łukasz z Poznania. Odpowiedź da Ci przełożony Zgromadzenia, do którego czujesz się powołany. Pan Bóg zechce przyjść do niego z łaską udzielenia Ci odpowiedzi. Zaufaj. Nie ma szablonowych odpowiedzi, nie ma wzoru, do którego można byłoby podstawić dane i wyjdzie nam wynik: „Powołany do zakonu” czy „Niepowołany”. My takiej odpowiedzi nie udzielimy. Każdy przypadek jest inny. Kościół to nie fabryka z taśmą, po której suną ludzie. Pan Bóg jest tajemnicą, powołanie jest tajemnicą i każdy przełożony pokorny wobec czasem zaskakujących wyroków Boskich, będzie starał się pochylić nad Twoją sytuacją. Rozmawiajmy! Wchodźmy w dialog! Z konkretnymi wspólnotami, z konkretnymi osobami mającymi możliwość wydawania konkretnych decyzji. Jeśli czujesz, że Pan Bóg Cię powołuje to się nie wahaj, próbuj, rozmawiaj! Zaufaj! Choćby sprawa wydawała się beznadziejna.

Może się wydawać, że wymądrzam się z perspektywy kogoś, kto nie był po drugiej stronie. Byłam, wiem jak to jest i dlatego chcę przestrzec każdego przed ferowaniem wyroków! Gdybym na pewnym etapie nie podjęła rozmowy, a czerpała wiedzę jedynie z Internetu zapewne nigdy nie byłabym szczęśliwa i nigdy nie poznałabym prawdy… Dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych! :) Jeśli daje Ci powołanie, to daje również warunki do jego zrealizowania, choćby Ci się wydawało, że sytuacja zdrowotna, czy jakakolwiek inna Cię dyskwalifikuje! Wspierajmy się na forum, dodawajmy otuchy, ale nigdy nie generalizujmy i nie dawajmy odpowiedzi na pytania, na które zwyczajnie nie znamy odpowiedzi. Te odpowiedzi znają jedynie Bóg i osoby, którym Bóg zechce udzielić takiej łaski…

Pozdrawiam, ogarniam modlitwą i życzę odwagi! :)
Z Panem Bogiem!