Użytkownik
Bóg nie jest po to, żeby Go czuć, żeby na rozpalał fizycznie, żebyśmy unosili się nad ziemią. Bóg jest, istnieje, stoi obok nas zawsze. Bóg jest jak powietrze, którego nie czujesz, ale wiesz na 100%, że istnieje. Słyszałam kiedyś na zachętę, że Bóg na początku, na zachętę daje nam takie "cukiereczki", żeby nas zachęcić. Gdyby od razu dał nam trud i cierpienie, ciężko byłoby kogokolwiek zachęcić, żeby ten poszedł za Nim. Widać to dobrze przy powołaniu Piotra - Jezus poleca, by ten raz jeszcze zarzucił sieci, i nagle okazuje się, że wbrew logice połów jest tak wielki, że rozrywają się sieci. Gdyby Bóg nie uczynił dla Piotra tego cudu, czegoś, co po ludzku było zachęcające, to być może Piotr nie odważyłby pójść się za Nim. Zresztą, kto poszedłby za Jezusem, gdyby na wstępie usłyszał: "Cześć stary, wiesz, jest sprawa, chodź za Mną, wiesz, będzie fajnie, pocierpimy razem, będą cię prześladować, Ja umrę na krzyżu, ty też, co ty na to?? "... Myślę, że byłoby niewiele chętnych... Ale każdy z nas wie, jak skończyła się droga Jezusa... Że On przyszedł aby cierpieć, bo miłość zawsze oznacza cierpienie, więc i dla nas nie ma innej drogi... Dlatego nie możemy oczekiwać, że nieustannie będzie tak różowo, bo będzie coraz trudniej... wystarczy poczytać biografie świętych, niektórzy przez kilkanaście lat albo nawet dłużej przeżywali noc duszy, gdy W OGÓLE nie odczuwali Boga, jego obecności. To, co napisałam wyszło tak bardzo smętnie i pesymistycznie, tak jakby po pierwszych chwilach fascynacji Jezusem, potem był już czas tylko na pot i łzy... Ale to nieprawda... Bo w rzeczywistości mimo tych wszystkich trudów, a może właśnie dzięki nim, człowiek coraz głębiej wchodzi w tajemnicę tej miłości, coraz bardziej się nią zachwyca, i daje mu ona coraz więcej radości... Jak mówił św.Jan Bosko "Smutny święty, to żaden święty"... Bo mimo wszystkich przeszkód, całego tego bólu i ludzkiej bezradności, jeśli przeżywamy to wszystko w łączności z Nim, to prowadzi nas to do najprawdziwszej, najbardziej autentycznej radości... nie bez powodu wszystkie 8 błogosławieństw (a błogosławiony znaczy przecież - szczęśliwy) odnosi się do sytuacji, których normalny człowiek wolałby unikać tj. płacz, smutek, prześladowania, głód... bądźmy więc BŁOGOSŁAWIENI!!!
Offline
siostrzyczka napisał:
Bóg nie jest po to, żeby Go czuć, żeby na rozpalał fizycznie, żebyśmy unosili się nad ziemią.
Praktycznie wyrwane z całości, ale jak zdefiniować to, że czasem odczuwam jego bliskość tak mocno, że praktycznie czuję się jakbym leciał a tu nagle BUM. Ktoś mi podciął skrzydła.
Po wczorajszych przemyśleniach zaczynam zastanawiać się jak zdefiniować ZŁO i jak z nim walczyć. Wiem że nie powinniśmy zaprzątać sobie głowy złym, ale czyż nie lepiej znać swojego wroga aby wiedzieć jak z nim walczyć?
Offline
Tak, to jest konieczne, dlatego warto zgłębiać wiarę, zaglądac do Pisma św. gdzie są wskazówki jak walczyć ze złem.
Offline