"Furta"

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#1 2012-08-10 00:06:36

kochamswiat

Gość

Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Witam Was, pisałam tu juz jeden wątek o rozstaniu. Prosiłam o modlitwe o to żeby najważniejsza i najukochańsza osoba na świecie chciała odnowic ze mną kontakt i stało się. Pewnego dnia spotkaliśmy się, teraz widujemy się codziennie. Nie wiem juz w co mam wierzyc, czy to za sprawą modlitwy, czy czegoś innego. Ustaliliśmy, ze będziemy przyjaciółmi i tak jest. Widze jednak że coś się z nim dzieje. Wspominał o naszym związku, byłym związku... Mówił: "ja tylko chciałem byc szczęśliwy, ale widocznie nie moge". To ja zakończyłam związek, to był mój największy błąd i to wszystko moja wina. Mówił też że sie całkiem jako człowiek wypalił, nie ma już pasji, nie potrafi sie szczerze śmiac, każdy dzień zalicza byle do przodu, byle do następnego dnia, żyje w obojętności, tak właśnie mi mówił, mówił też że  dawniej wierzył w szczęście, w miłośc, potem to wszystko sie rozpadło i teraz nie wierzy już w nic. Bardzo chciałam do niego wrócic, jest na prawdę dobrym człowiekiem, każdemu stara sie pomóc jak tylko może, rzadko kiedy spotyka się kogoś takiego. Dziś przeprosiłam go za to ze wszystko zniszczyłam, że zniszczyłam jego jako człowieka. Mówił, ze to nie moja wina i ze taki był już wcześniej. Zanim się poznaliśmy był też wypalony, z tego co opowiadał, a jak poznał mnie to zachciało mu się życ z powrotem, ale później też mówił ze jest wrakiem człowieka...Już na prawdę nie wiem co robic, wygląda to na depresje, mówiłam mu to, powiedział z obojętnością "byc może". Jemu na prawdę wszystko jest obojętne, przestało mu zależec na szczęściu i on chce zeby tak zostało, ale ja nie chce. Mówiłam mu dziś, że dla mnie jest wszystkim, że wcale nie jest "czymś", ale kimś najważniejszym, a on zapytał "skoro dla siebie jestem nikim, to jak dla kogoś moge byc wszystkim"... Teraz ma się zastanowic nad dalszym widywaniem się. Ja nie chce znów stracic kontaktu z nim. Kocham go, nie wiem już w jaki sposób go kocham, ale na pewno kocham, w ogień bym skoczyła za nim. Proszę o modlitwę za niego, z całych moich sił. Ja modlę się codziennie. Jak narazie wymodliłam to żebyśmy mieli ze sobą kontakt. Udało się. Ten kontakt odnowił się w bardzo dziwny sposób, sama nie umiem tego wyjaśnic i pewnie nikt by mnie nie zrozumiał, może nawet nie uwierzył. Ja na prawdę już nie wiem co mam zrobic, nie wiem w co wierzyc. Ostatnio napisał mi "co robisz :-)" ja odpisałam że jestem u koleżanki i zapytałam co on robi, a on odpisał "siedze w aucie sam, widocznie musze byc samotny" . Wtedy od razu zadzwoniłam do niego i mówiłam ze zaraz do niego przybiegne, a on powiedział ze nic ode mnie nie chce i rozłączył się. Wiec pożegnałam się z koleżanką i wybiegłam z jej domu. Biegłam ale jak już byłam pod jego domem to nie było go w aucie. Jego sąsiad powiedział w która stronę poszedł, więc biegłam, szukałam, wołałam, płakałam... Potem pomyślałam, ze najlepiej bedzie jak zaczekam pod jego domem, w końcu sie zjawił, na mój widok sie smiał, a potem sie przytulił i wygadał się. Ja już nie wiem co mam myślec o tym, to takie pomieszane, cały czas się denerwuję, a mam nerwice od dziecka (złe przeżycia w domu, alkohol, przykre dzieciństwo to spowodowało), wcześniej z nerwów tylko wymiotowałam i miałam biegunki, teraz już tego nie mam, ale w zastępstwie za tamto pojawiło się ostre kłucie w sercu, podobno mam nerwice serca, czasami mnie poddusza, obecnie boli mnie od 2 miesięcy, non stop. Bardzo mi z tym ciężko, mimo to nie przestane sie denerwowac, nie będe na to wszystko obojętna, musze zrobic coś co go odmieni. Chce zeby nadal cieszył sie zyciem, zeby zapaliła się w nim ta niespotykana iskierka. Tęsknie za dawnymi czasami kiedy miał szalone pomysły, gdy mieliśmy naście lat, np "chodź sturlamy się z tej góry w pokrzywy". Tęsknie, nie da się tego opisac. To tak jakby ktos umarł, a straciłam przyjaciółke w  wypadku pół roku temu, i to boli podobnie. Nie zasnę teraz spokojnie, z myślą "jutro bedzie dobrze", chciałabym tak spokojnie zasnąc, ale nie umiem. Gdybym mogła cofnąc czas, to nie zostawiłabym go, nie chciałam go zostawic, ale wykrzyczałam w nerwach to wszystko, a potem nie było już odwrotu, nie mogłam nic naprawic. Błagam, pomóżcie modlitwą, za niego, za mnie i moje nerwy, bym jeszcze  dużo przetrwała i by serce dało mi spokój już z bólem. By on zmienił swoje podejście do życia, by znalazł sobie jakąś pasje, by zależało mu na dalszej przyjaźni i by nie zerwał kontaktu, bo ja juz tak dalej nie dam rady. Nie jestem ideałem, nie raz go krytykowałam, wypominałam różne rzeczy, ale też mówiłam mu ze jest dla mnie wszystkim, że ma talent i zeby z tego korzystał, że jest najważniejszy, ze go kocham, ze nigdy nikogo takiego nie miałam i przede wszystkim ze odmienił moje życie. Boję się ze to ja go wpędziłam w taki stan, że to wszystko moja wina. Prosze oceńcie również moje podejście do tej sytuacji, moje myślenie. Proszę o wyrażenie waszego zdania, doradzcie co mam dalej zrobic i z całych sił proszę o modlitwę.



PS  : Dużo napisałam. Proszę uważnie przeczytac, bo to wszystko takie zawikłane. Z góry dziękuję i czekam na odpowiedz...

 

#2 2012-08-10 00:47:13

kochamswiat

Gość

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Proszę nich ktoś napisze...

 

#3 2012-08-10 09:50:41

szukajaca Boga

Gość

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

kochamswiat - przeczytałam do końca myślę, że w waszej sytuacji tylko powrót do tego związku, zaufanie, wspólne przechodzenie razem swoich problemów może wam pomóc tak więc obiecuję modlitwę i trzymam kciuki

 

#4 2012-08-10 10:56:00

mała

Gość

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Obiecuję łamać za Ciebie klęczniki.

 

#5 2012-08-10 11:19:42

 Ania

...

Zarejestrowany: 2010-08-16
Posty: 283
Punktów :   

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Kochamswiat, spokojnie . Spokój, spokój i spokój. Będzie dobrze, ułoży się. Polecałabym spokojną i szczerą rozmowę. Dużo rozmawiajcie, wyjaśnijcie sobie wszystkie wątpliwości, niedomówienia. Może jesteście sobie przeznaczeni? Pamiętam w modlitwie.


"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."

ks. Jan Twardowski

Offline

 

#6 2012-08-10 11:43:48

kochamswiat

Gość

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Dziekuje wam wszystkim z całego serca. Ale już wiele razy próbowałam rozmawiac, a on nie chce. Mówi ze nie chce do tego wracac i nie chce juz ze mną byc. Zamknął sie na uczucia, na świat. Nie wiem jak go z tego wyciągnąc, juz na prawde nie wiem. Jest jeszcze strasznie uparty... Wiem że go strasznie skrzywdziłam kiedy go porzucilam i za to tak strasznie siebie nienawidze, chciałam z nim byc na prawde, ale zrobiłam największy bląd.
Robiłam wszystko zeby wrócił, szukałam go, jeździłam za nim, płakałam. Już raz mieliśmy taką przerwe 10 miesięcy, gdy on mnie zostawił, też mi było strasznie ciężko. Wtedy też gadał takie rzeczy, że nic nie ma sensu itd itp. Ale wczoraj powiedział mi ze on podczas tej przerwy czekal aż sam sie zmieni i az ja sie zmienie, wtedy miał do mnie wrócic, żeby było nam lepiej. Wcześniej często sie kłuciliśmy, bywałam zazdrosna. Marzyłam o tym, by sie z nim związac na stałe, bardzo lubie dzieci, więc chciałam miec też kiedys swoje, bo jak narazie to podziwiam tylko dzieciaki koleżanek, jak narazie to jeszcze moim zdaniem za wczesnie. Nie wiem jak mam mu pomóc a chciałabym z calych sił. Życie bym oddała żeby jemu było lepiej, kocham go cały czas tak samo mocno, przez te wszystkie lata, nigdy nikogo tak nie kochałam, dlatego to ze on sie tak męczy mnie tak bardzo boli.

Dziekuje Wam za te słowa i za modlitwę, to dla mnie tyle znaczy... Tylko to mi daje siłe, bo już sama staje sie wrakiem czlowieka.

Ostatnio edytowany przez kochamswiat (2012-08-10 16:47:03)

 

#7 2012-08-10 14:03:34

Rita

Gość

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Ja też przeczytałam do końca...
Jakie te człowieki są dziwne- kochają się i jednocześnie uciekają od siebie- tak mi się nasunęło po przeczytaniu tego co napisałaś i nie wiąże tego tylko z Twoją sytuacją. Dziewczyny napisały już chyba wszystko- krótko i treściwie
Ale z tego co piszesz chłopak rzeczywiście może mieć depresję (szczególnie, że trwa to dłuższy czas). Warto byłoby zainteresować się jakąś terapią psychologiczną, która podniosłaby jego poczucie wartości ALE NIC NA SIŁĘ- napisałam drukowanymi, żeby to podkreślić, że to powinna być jego własne decyzja a nie namawianie i sugerowanie (wiem z doświadczenia, że w takich sytuacjach najczęściej po pewnym czasie osoby przerywają spotkania).
Wierzę, że wszystko się między Wami ułoży, powodzenia i pamiętam w modlitwie

 

#8 2012-08-10 16:07:40

kochamswiat

Gość

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Dziękuję również Tobie Rita Ja wcale nie chciałam uciekac przed uczuciami, ale on chyba nie chce odnowic związku bo za bardzo go skrzywdziłam, boi się że przydarzy się to po raz drugi... Ja  bardzo bym chciała żeby było jak dawniej, brakuje mi tego dzień w dzień, ale sama tez bałabym się chyba wrócic, bałabym się że znów czymś zranie...Z resztą on nie chce nawet słyszec o powrocie do siebie, zaraz wybucha wtedy awantura, a ja nie chce już awantur..

Również będe o was pamiętac w modlitwie, dziękuje za wsparcie, tak pogadac z kimś, przez internet, bo przez internet, ale później jakoś zawsze lżej.

 

#9 2012-08-10 16:18:52

 Marzenak

wierna Panu- moderator

Skąd: Dolny Slask,Ateny
Zarejestrowany: 2009-11-09
Posty: 1063
Punktów :   17 

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

Ja też przeczytałam do końca.Podpisuję się za dziewczynami,dodam jeszcze tylko,że jesteś bardzo wrażliwą osobą,że potrafisz walczyć o związek,człowieka.Fajnie by było by On mógł zobaczyć to w Tobie:)


BOGU MEMU UFAM ON PROWADZI MNIE

Naśladuj Chrystusa-kochaj i służ

Offline

 

#10 2012-08-17 15:09:36

 piotrek26lublin

wierzący - niepraktykujący

Zarejestrowany: 2012-05-26
Posty: 27
Punktów :   

Re: Pomóżcie mi, roradzcie. Proszę przeczytac do końca

kochamswiat napisał:

Robiłam wszystko zeby wrócił, szukałam go, jeździłam za nim, płakałam. Już raz mieliśmy taką przerwe 10 miesięcy, gdy on mnie zostawił, też mi było strasznie ciężko. Wtedy też gadał takie rzeczy, że nic nie ma sensu itd itp. Ale wczoraj powiedział mi ze on podczas tej przerwy czekal aż sam sie zmieni i az ja sie zmienie, wtedy miał do mnie wrócic, żeby było nam lepiej. Wcześniej często sie kłuciliśmy, bywałam zazdrosna. Marzyłam o tym, by sie z nim związac na stałe, bardzo lubie dzieci, więc chciałam miec też kiedys swoje, bo jak narazie to podziwiam tylko dzieciaki koleżanek, jak narazie to jeszcze moim zdaniem za wczesnie. Nie wiem jak mam mu pomóc a chciałabym z calych sił. Życie bym oddała żeby jemu było lepiej, kocham go cały czas tak samo mocno, przez te wszystkie lata, nigdy nikogo tak nie kochałam, dlatego to ze on sie tak męczy mnie tak bardzo boli.

Dziekuje Wam za te słowa i za modlitwę, to dla mnie tyle znaczy... Tylko to mi daje siłe, bo już sama staje sie wrakiem czlowieka.

Nie wiem ile masz lat, ale mi to tak troche wyglada na zwiazek nastolatkow...ale to nie wazne. Jezeli nie dajesz spokoju chlopakowi i probujesz na sile naprawic zwiazek, to ma to odwrotny skutek. Do tego nadmierna zazdrosc..w zwiazku tez potrzeba troche wolnosci.
Dalej..marzylas o tym zeby sie z nim zwiazac na stale, o dzieciach, itd...nic tak nie odstrasza chlopaka jak przyspieszanie takich spraw..tym bardziej w mlodym wieku.
Tak w ogole moze zwyczajnie nie pasujecie do siebie i warto poszukac dalej, niz latami sie zadreczac.
Tego kwiatu to pol swiatu...

Co do pierwszego postu, to rzeczywiscie tu psycholog nie zaszkodzi. Ja wychowywalem sie w biednej wielodzietnej rodzinie i wiem jak ciezko bylo sie otworzyc na ludzi. O tragedie nie trudno. Na szczescie trafilem na swietnych ludzi, ktorzy mi w tym pomogli.
Tez kiedys stracilem glowe dla dziewczyny, mialem 19 lat i myslalem, ze wszystko sie zawalilo..Rok nie bylem w stanie z nikim innym sie spotykac. Ale nastepna mnie juz skutecznie wyleczyla:).
Zamiast narzekac, trzeba sie poprostu ruszyc i nie zyc przeszloscia.

Ostatnio edytowany przez piotrek26lublin (2012-08-17 15:13:08)


Fizycznie blisko nieba - w pracy:)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora