Gość
Już od jakiegoś czasu chciałam zacząć ten temat na forum, ale nie wiedziałam czy powinnam. Ale cóż niech będzie. Tematem rozmów i ma być to jak Wy spostrzegacie przyjaźń między klerykiem/księdzem a dziewczyną?
Edii podzieliła się już przy powitaniu z nami pięknym świadectwem. Proszę o dalsze myśli na ten temat.
Gość
Hmm... ja uważam że w takiej sytuacji trzeba być ostroznym i myślę, że do przyjaźni to trzeba z dystansem... Nie mówię, że jest to niemożliwe ale...trzeba się kontrolować aby ta przyjaźń się w coś wiecej nie przerodziła.
Gość
Zgadzam się z przedmówczynią trzeba być ostrożnym, Nie ma nic złego w przyjaźni dopóki nie staje się czymś więcej. Łatwo przekroczyć tę cienką granice miedzy przyjaźnią, a zauroczeniem czy nawet miłością. Potrzeba wiele wysiłku i właściwego podejścia by nie zapomnieć, że ksiądz/kleryk dokonał wyboru. Podjął decyzję, że Jezusowi oddaje swe życie na wyłączną służbę. Trzeba być ostrożnym i dostrzegać znaki które mogą dać do myślenia: "Czy to przyjaźń, czy to jest kochanie"
Gość
A co miała by zrobić osoba która już tą granicę przekroczyła? Czy ma wrócić i udawać, że nic się nie stało , czy może w jakiś sposób naprawić ten błąd czy jak by to nazwać. A jeśli naprawić to w jaki sposób?
Gość
Powiedzieć o tym obiektowi swoich uczuć - najlepiej w konfesjonale...
Gość
a jeśli obiekt o tym już wie i jest w jakimś sensie współwinny?
Wiecie ...
Mój przyjaciel (ksiądz salwatorianin), kiedy gdzieś tam rodziła się przyjaźń, i pierwszy raz nazwał mnie przyjacielem, powiedział ze obydwoje pilnujemy teraz granicy - MODLIMY SIĘ ZA SIEBIE
I dzięki temu, chyba dzięki temu, nigdy nie pomyślałam ze między mną a nim, może być coś więcej...niż tylko przyjaźń.
Więc, ja na pierwszym miejscu w przyjaźni postawiła bym modlitwę, za siebie samych
Offline
Gość
No własnie... a jesli jest współwinny...to może trzeba mu i sobie dać czas na przemyślenie tej sytuacji? Bez spotykania sie przez dłuższy czas?
Może ta "Przerwa" wiele zmieni- moze zapadna jakies decyzje?
Myślę, że warto spróbować
Trzeba się modlić za księży,żeby nie popelnili błędu w swoim życiu,bo oni także maja różne pokusy.
Offline
Ja mam 3 przyjaciół, którzy są księżmi. A raczej dwóch z nich jest księżmi,jeden klerykiem.
Jeden przykład może podam.
Jedna przyjaźń już trwa 3 lata. Ja może powiem tak. Jest On dla mnie przyjacielem, kimś komu mogę się zwierzyć zawsze, ktoś kto mi pomoże,ale wiem też, że jest On zakochany po uszy w Jezusie więc też wiem,że nigdy tej granicy cienkiej linii nie przekroczę. Oczywiście najważniejszym punktem jest też to,że kiedy mam problem nie mówię "wiesz pomóż mi,bo to to i to", ale mówię "Proszę pomódl się za mnie."
Według mnie przyjaźń z księdzem/ klerykiem jest jedną z najpiękniejszych,ale także najtrudniejszych przyjaźni ze względu właśnie na posługę..
Offline
Gość
Veroniko poznałam księdza który był od ok 20 lat kapłanem, a jednak te pokusy nadal pozostały. Mówiłaś o kleryku który jest po uszy zakochany w Jezusie, to nie daje pewności uwierz mi. Nadal jest ta cienka linia która może się przerwać.
Tylko jest ta różnica,że ja jestem siebie pewna i z mojej strony nigdy nie wyjdzie nic poza przyjaźnią.
(Nie zrozumiałam kwestii cienkiej linii-której ze stron to tyczyło w twojej wypowiedzi.)
Offline
Gość
Temat jest bardzo ciekawy i postanowiłam dodać coś od siebie.
Zgadzam się z Waszymi wypowiedziami. Modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa- to najpiękniejszy dar, jaki możemy ofiarować przyjaciołom- szczególnie, jeśli są to osoby duchowne. Dla nich ta modlitwa jest naprawdę bezcenna i stanowi piękny dowód pamięci... Bez niej nie da sie zbudować przyjaźni z osobą duchowną, bo wcześniej czy później któraś ze stron przekroczy pewna granicę, a tego nie da się cofnąć...
Dlatego od niedawna (ze wstydem przyznaję że dopiero od niedawna) mam zwyczaj modlenia sie za księży, których spotykam na swojej drodze i za tych, którzy myślą o seminarium, aby dokonali dobrych wyborów, zgodnych z ich powołaniem.
Veronika napisał:
Tylko jest ta różnica,że ja jestem siebie pewna i z mojej strony nigdy nie wyjdzie nic poza przyjaźnią.
(Nie zrozumiałam kwestii cienkiej linii-której ze stron to tyczyło w twojej wypowiedzi.)
Pewność, zawsze gubi człowieka ... Myślę, że warto o tym pamiętać
A co do kwestii cienkiej linii- to się tyczy obu stron. Zawsze istnieje ta linia, która jest cienka, to jest ta granica między ludźmi. Granica między Tobą a nowych chłopakiem, jest taka ze na pewno nie pójdziesz z nim do łózka, chodź coś może spowodować, ze tą granice przekroczycie. Granica między dziewczyną a kapłanem jest podobna ...
Offline
Tak owszem, ale skoro się zna taką osobę od kilku lat i od momentu kiedy był jeszcze klerykiem to zmienia postać rzeczy. Gdyby któraś ze stron coś chciała więcej to chyba by nie dopuściła do momentu święceń kapłańskich.
A tak btw. dzień święceń i Mszy Prymicyjnej to był najpiękniejszy dzień dla mnie w tym roku
Offline
Wiesz ... Każdy ma jak najbardziej naturalne odczucia.
Nie wszystko wychodzi przed święceniami. Często jest tak że ludzie się bardzo długo znają, a dopiero po kilku np. lata się w sobie zakochują i to jest jak najbardziej naturalne:)
Kapłaństwo jest trudną drogą. Bez drugiego człowieka, bez jego bliskości i miłości. To nie jest to samo co małżeństwo. Dlatego coraz częściej księża, porzucają sutanny.
Nie bez powodu, kościół nakazał księżą uznawanie swojego dziecka. I płacenia alimentów na niego...
Offline
Wiesz ja mam swoje zdanie i będę się go trzymała,a takich wypowiedzi jak powyższe już w swoim życiu słyszałam.
Ale mimo wszystko wierzę w to,że istnieje czysta przyjacielska relacja między dziewczyną ( w sumie kobietą) i osobą duchowną.
Offline
Masz rację ... Bo istnieje taka relacja. Ale jest ona bardzo trudna. I wymaga nie lada wielkiej mądrości
Offline
A my próbowałyśmy powiedzieć, ze ta "mądrość" wymaga miłości i wiary.
I nota bene modlitwy !!
Offline