"Furta"

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#1 2011-06-22 19:42:42

Weronika

Gość

Duchowa niemoc?

Hmm nie wiem jak opisac mój problem...
Ogarnęła mnie właśnie taka duchowa niemoc,bardzo dziwne jest to uczucie...
Przez dłuższ okres czasu trwałam bardzo blisko Boga,codzienna Eucharystia,częsta spowiedź,modlitwa etc.
Nawet do walki z grzechami miałam ogromnie dużo siły i nie poddawałam się.A teraz...
Teraz znowu upadłam i powiedziałam sobie: mam to gdzieś,wrzucam na luz...
Ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie...Zupełny brak potrzeby kontaktu z Bogiem...Nie mogę się modlic,mam jakąś blokadę na spowiedź...W ogóle nie ma we mnie chęci zmainy tego stanu...Gdybym tylko mogła 'rzuciłabym się' w coś co zapcha tą czarną dziurę,która teraz powstała...
Z drugiej strony źle mi i chciałabym to zmieni,dlatego też tutaj piszę...
Mam jakąś blokadę,po prostu nie mogę,nie chcę,nie potrafię...
Sama nie wiem...
Wiem,że będziecie mi radziły poradę u jakiegoś kapłana.Ale na 99,9% z tego nie skorzystam.Mój problem wydaje mi się śmieszny,nic nie znaczący...Jakoś sama sobie z nim poradzę...
Błędne koło...A ja nie wiem co robic.

 

#2 2011-06-22 20:15:52

Alice

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Owszem radzę poradzić się kapłana.... Ale oprócz tego powiem - według mnie to próba. Zły Cię próbuje odciągnąć od Pana. Musisz przetrwać ten kryzys. Pamiętaj, Bóg jest zawsze z Tobą. Nawet jeśli nie chcesz z Nim rozmawiać. On wciąż czeka, wciąż puka do serca. Spróbuj się zebrać. Walcz ze złym. Módl się. Spróbuj.

 

#3 2011-06-22 20:22:27

Rita

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Weronika napisał:

Mój problem wydaje mi się śmieszny,nic nie znaczący...Jakoś sama sobie z nim poradzę...

NIE MA problemów nieważnych, śmiesznych i nic nieznaczących. To jest dla Ciebie problem i nie ważne czy jest mały czy duży, banalny czy nie- ale dla Ciebie to jest trudność. I zasługuje na uwagę. Tym bardziej że to Cię w jakiś sposób męczy. Sama dobrze wiem, że trudno wyjść z myślenia typu: ,,Inni mają gorsze problemy, nie będę komuś głowy zawracać...". Ja całe życie nie potrafiłam poprosić o pomoc, aż w końcu stało się, byłam w tak trudnej sytuacji (no własnie, dla jednych to nie bylby problem, a dla mnie był...) że żeby nie oszaleć umówiłam się na lużne spotkanie... I coś we mnie pękło i pierwszy raz opowiedziałam komuś kto mnie dobrze znał o całej sytuacji. Samo wygadanie się pomogło mi bardzo.
Zrozumiałam też że nie zawsze "sama sobie poradzę". W większości przypadków owszem, daję rade, mam silna psychikę ale czasem po prostu widzę, że cos mnie męczy i wtedy najczęściej rozmawiam z zaprzyjaźnioną siostrą (student studenta zrozumie ). Nie zawsze duszenie w sobie problemów pomaga.
I rzeczywiście, polecę Ci rozmowę z kapłanem lub siostrą.

Trzymaj się.

 

#4 2011-06-22 20:43:06

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Dzięki za słowa wsparcia:)
Pewnie porozmawiałabym z siostra,ale mam złe wspomnienia...
Na ostanim skupieniu,kiedy nie poszłam do spowiedzi i powiedziałam dosłownie 1 pozytywne zdanie o Harrym Potterze (bo chciałam uświadomic siostrze,że nie można krytykowac czegoś,czego sie nie przeczytało.) siostra zabrała mnie na poważną rozmowę i wywnioskowała,że jestem zniewolona/opętana albo do tego zmierzam...Chciała dzwonic po kapłana,potem mnie z jakims umówic...nie wiem czułam się jak na przesłuchaniu i nic pozytywnego z tego nie wyszło:/ jakis uraz teraz mam...
Na dodatek idę na pielgrzymkę z tą siostrą i jak ona znowu zobaczy,że nie  idę do spowiedzi...O matko,czuję się już osaczona tym.
Ja żyję w przekonaniu,że sama sobie poradzę...Zresztą nie byłabym w stanie porozmawiac z żadnym kapłanem...
Odrzuca mnie....
Aż sama się nie poznaję,niby chcę zmiany,a taka uparta jestem,jakaś blokada.

 

#5 2011-06-23 08:27:21

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Też zawsze powtarzałam, że sama sobie ze wszystkim poradzę, ale wtedy wszyscy na mnie krzyczeli i mówili, że głupia jestem

A może nie musi to być kapłan ani siostra? Może masz jakąś taką osobę w parafii np., która też jakoś tam stara się pogłębiać swoje życie duchowe i jest jakoś bardziej wtajemniczona w te sprawy. Może z taką osobą będzie Ci łatwiej porozmawiać? Kto wie, a nóż widelec Ci pomoże Ja swoją pierwszą rozmowę o moich problemach przebyłam właśnie z kapłanem, dlatego może lepiej jest mi rozmawiać z osobą duchowną niż świecką. Nie wiem, ale wtedy czuję się jakoś bezpieczniej... Tylko, że u mnie też jest ten problem, że nie umiem prosić o pomoc. Doprowadzam się raczej do takiego stanu przybicia, że widać po mnie, że coś jest nie tak. I wtedy albo ktoś mnie "podkabluje" do danego kapłana, albo on sam zauważa, że jest problem i zaczyna się rozmowa

Często mam też tak, że mimo iż chcę porozmawiać to nie mogę. Nie mogę wydusić z siebie słowa, odpowiedzieć na najprostsze pytanie. Wtedy człowiek jest skazany na radzenie sobie samemu...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#6 2011-06-23 10:55:37

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Może zdecydowałabym się na taką rozmowę,gdybym miała kogoś zaufanego,a ta siostra zraziła mnie do siebie i koniec,nie będę z nią rozmawiac o moich problemach.
A nikogo innego na tyle dobrze nie znam,więc odpada.Jakoś sama się ogarnę.
W sobotę idę na pielgrzymkę,mam nadzieję,że coś się na niej we mnie zmieni...Oby.

 

#7 2011-06-23 18:02:49

 Ania

...

Zarejestrowany: 2010-08-16
Posty: 283
Punktów :   

Re: Duchowa niemoc?

czy rzeczywiście powstała czarna dziura?
On nie zniknął, nadal jest i gdzieś tam się do Ciebie uśmiecha
Czasami znikają emocje towarzyszące naszej wierze. Wtedy wydaje nam się, że to wszystko nie ma sensu, ale ten czas jest bardzo wartościowy. oczyszcza nas. Nie możemy ciągle jechać na emocjach, na wspaniałych odczuciach płynących z kontaktu z Bogiem. Pan Jezus chce żebyśmy go kochały, a miłość to nie jest uczucie, miłości towarzyszą uczucia.
Wydaje mi się, że za Nim tęsknisz. Inaczej byś Go nie szukała... To bardzo dobre. Wielu ludzi odchodzi, nawet nie szukając. Pomodlę się za Ciebie.

Jakiś czas temu też byłam w takiej sytuacji. Byłam wtedy akurat na rekolekcjach oazowych, miotałam się, tak jak Ty. Przepłakałam kilka dni, wymigując się zapaleniem spojówek Nie wiedziałam co się działo, jakby mijałam się z Bogiem i wcale nie chciałam go spotkać... Przełamałam się. Nasza grupa sprzątała wieczorem ośrodek. Stanęłam w drzwiach łazienki, moja animatorka właśnie się tam krzątała. Spytała, co się dzieje. Poprosiłam o rozmowę, zamknęłyśmy się w refektarzu. Znałyśmy się wtedy zaledwie jakieś 3 dni, a ta rozmowa mnie uleczyła . Teraz mamy bardzo serdeczne relacje. Było jeszcze dużo płaczu pod prysznicem, dużo przemyśleń, duchowej walki. Teraz wiem, że to musiało się stać, że Chrystus chciał mi coś bardzo ważnego powiedzieć...

Ja nie namawiam Cię do rozmowy... Zrób to jeśli będziesz chciała, jeśli poczujesz z kimś tę nić porozumienia. Warto.


"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."

ks. Jan Twardowski

Offline

 

#8 2011-06-24 21:58:15

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

No jest,na pewno jest,prosiłam o obojętność,nie pomogło...
Wydaje mi się,że to wszystko mnie jakoś przygniotło,wiara,moje powołanie.Chciałam wszystko dobrze przeżywać,skupiałam się na tym,jeden upadek i już,mam dość.Tylko przeraża mnie teraz to,że nie mam odwagi i siły,żeby się podnieść...Dobrze mi tak jak jest,myślę,że z czasem bym zupełnie odpuściła,albo nie...Sama nie wiem.
Dziękuję dziewczyny,za podzielenie się swoimi doświadczeniami,za wsparcie.Napisałam,bo myślałam,że ktoś poda mi gotową receptę,dlaczego tak jest i co mam zrobić,żeby to zmienic.Jednak okazuje się,że powinnam się przełamać i porozmawiać z kimś,kto może mi pomóc...
jutro idę na Pieszą Pielgrzymkę Honoracką.Tydzień wśród kapucynów i sióstr zakonnych:D lepszej okazji chyba nie będę już miała;) oczywiście nie chcę iść,nie widzę sensu,totalne zwątpienie.Nie wiem po co idę,chyba tylko dlatego,że już wcześniej się zapisałam i obiecałam koleżance.Ale podobno nic nie dzieje się przez przypadek,więc może i w PPH jest jakiś sens,oby.
Ja nie byłam ciągle na emocjach związanych z wiarą...Wręcz przeciwnie.Odczuwałam potrzebę bycia przy Jezusie,ale na tym się kończyło,czasami po prostu się zmuszałam,żeby wytrwać,żeby się pomodlić.Nie było łatwo,żadnych uniesień.Kiedyś tylko po lekcjach poszłam do kościoła i to był piękny dzień,byłam taka szczęśliwa,nic nie mówiłam,czułam,że lepiej już nie może byc...po prostu byłam...A tak,po prostu byłam,na tyle na ile potrafiłam byc,a teraz znowu leżę i chyba już nie chcę się podnieść...Nie,ja chcę tylko już nie wiem jak to ogarnąć i boję się,boję się mojego powołania,wszystkiego się boję i nie ufam Mu,nigdy nie ufałam i nie potrafiłam Go kochac.
Bardzo się cieszę,że większość z Was ma odwagę zwrócić się do kogoś ze swym problem.Ja tej odwagi nie mam.
Zobaczymy co będzie na honorackiej.Jeśli będziecie pewnie chciały to po powrocie o tym napiszę.
Ale się rozpisałam:D
Jeszcze raz wszystkim dziękuję:)


A na koniec coś do posłuchania:

http://www.youtube.com/watch?v=YaxU0Bus … re=related

Moja modlitwa...

 

#9 2011-06-25 13:41:54

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Czekamy na wieści po pielgrzymkowe Będę pamiętać o Tobie


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#10 2011-07-01 16:28:13

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Było beznadziejnie,nie ma nawet o czym pisac.
Jasne było cudonie,poznałam nowych ludzi,bawiłam się cudnie,ale było okropnie.
Nie poszłam do spowiedzi,nie dałam rady.I wiem,że nie dam,nie mówię,że już nigdy,ale na pewno nie teraz...
Wyjechałam wczoraj zapłakana,poniosłam zupełną porażkę.Tylko smutek i żal.
Jedyne co byłam w stanie zrobic,to zdjęcię medalika,tauki i różańca z palca.
Odpuszczam

 

#11 2011-07-01 19:14:03

Śliwka

Gość

Re: Duchowa niemoc?

myślę, że na serio nie chodzi o nasze "stany"- a nawet nasz "moce"- Pan dał Ci Weroniko wielką łąskę- właśnie teraz w tym czasie- łaskę doświdczenia, że nasz moc to nic, że nasza siła to nic, że nasza wiara nawet to nic. Tak jak w dzisiajszych czytaniach- Bóg wybrał lud, nie dlatego, że był najliczniejszy ( a nawet był najmniejszy!!) tyylko dlatego, że go umiłował. dalej św. Jan z Listem swoim- Miłośc, nie polega na tym, że to my kochamy Boga, ale że to On na ukochał.
i wreszci Ewangelia- prostaczek- ktoś kto nic nie ma, ma puste ręce- a może nie tylko ręcę, bo i głowę, bo i serce- własnie może jest w nim całkiem pusto, w tym sercu. ale to dobrze, bo to Inna Serce jest źródełem...
może brzmi o wszytsko pięknie, ale przyznam, że teraz w to wierzę szczególnie, bo sama jestem w oschłości straszliwej... i wiessz... chodzi za mną właśnie to- że wiem, że we mnie straszy upór, i czuję, że Bóg daj mi odczuć małość moich "wielkich uczuć" które miałam przedtem do Niego...
i właśnie to, że trzeba się Mu dać złamać...
i chodzi za mną wołanie o Miłosierdzie- jeszcze bardzo cicho, ale wierzę, że już niedługo wyrwie się ono głośno...

ostatecznie przecież nie chodzi o to, co z nami- tylko o to, że On jest Królem Chwały!

 

#12 2011-07-03 22:41:00

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Wróciłam dziś z rekolekcji. Mogłoby się wydawać, że powinny być one dla mnie umocnieniem, ale jest całkiem na odwrót. Właśnie na nich doświadczyłam co to jest prawdziwa duchowa niemoc. Myślałam, że pierwszego dnia uda mi się pójść do spowiedzi, przygotowałam się, wszystko wydawałoby się ok. Ale nie mogłam wyjść z ławki, niestety. Później ojciec spowiednik przyszedł do nas (było nas tylko 9 osób razem z ojcem prowadzącym) i zapytał czy pośród osób, które nie poszły do spowiedzi są takie, które muszą pójść, a nie mają odwagi. Siedziałam w pierwszej ławce, z głową w dole, bez ruchu. Ten kapłan położył mi rękę na głowie i powiedział "palec Boży wskazuje na Ciebie". Później przytoczył przypowieść o synu marnotrawnym. Siedziałam w tej ławce i czułam, że zaraz eksploduję, ale nie mogłam nic z tym zrobić.

Przez cały czas tych rekolekcji coś we mnie siedziało (i siedzi jeszcze), a ja nie mogę się z tego uwolnić. Ale moment dnia pierwszego nie był jeszcze taki straszny. Gorsze stało się potem... W sobotę mieliśmy modlitwę wstawienniczą. A ze mną to jest tak, że nie podejdę przed ołtarz, bo boję się tej modlitwy. Nie wiem, może jest dla mnie za mocna... Na same słowa "modlitwa wstawiennicza" już mną telepie, a co dopiero gdybym w niej uczestniczyła. Posługiwałam w tym czasie jako animator muzyczny, więc kiedy kapłan wraz z dwójką animatorów modlili się nad daną osobą ja grałam różne pieśni. Kiedy wszyscy przystąpili do tej modlitwy zostałam tylko ja. Kapłan prowadzący wiedział, że się boję, ale mimo wszystko spoglądał ciągle w moją stronę i spojrzeniem zapraszał mnie przed ołtarz. Próbowałam się wymigiwać grając jakąś pieśń. Niestety, kiedy zobaczyłam ich kroczących w moim kierunku zwinęłam gitarę i już chciałam uciekać, dosłownie. Nie zdążyłam, stanęli nade mną i zaczęli się modlić. Kurczowo usiadłam w ławce i z całej siły ściskałam gryf gitary. To było strasznie, trzęsłam się cała, a serce waliło mi tak mocno, że miałam wrażenie, że za chwilę mi wyskoczy. Nie wiem ile czasu się tak nade mną modlili, ale kiedy skończyli od razu wyparowałam z kaplicy. Usiadłam na schodach na korytarzu, przybrałam pozycję "żółwia" (skuliłam się tak, że w sumie nie było mnie widać) i cała się trzęsłam. Nawet sobie nie wyobrażacie, co czułam w środku. Serce miałam już chyba przy końcu języka, a ręce trzęsły mi się tak jakbym piła przez tydzień co najmniej, bez przerwy. Słyszałam śpiewy w kaplicy i im bardziej się wsłuchiwałam to tym bardziej się trzęsłam. Nie miałam nawet siły płakać, bo nawet nie wiedziałam co się ze mną działo.
Kiedy śpiewy ucichły i usłyszałam, że wszyscy wychodzą z kaplicy to nawet mnie to nie ruszyło. Siedziałam tam dalej i patrzałam w podłogę. Nagle poczułam, że ktoś siada koło mnie. Nie miałam nawet siły sprawdzić kto to. Ten ktoś przytulił mnie, złapał za rękę. Dopiero wtedy poznałam, że to właśnie ten ojciec prowadzący. Wtedy już w ogóle czułam się jak jakaś tykająca bomba. Zaczął zadawać mi pytania, na które nie znałam odpowiedzi... Gdyby nie to, że zrobiło się trochę zimno to przesiedziałabym na tych schodach do rano. jakoś koło 1 w nocy zabrałam swój śpiwór z pokoju i ulokowałam się w pustym, nieprzydzielonym pokoju. Pół nocy nie przespałam, bo nie wiedziałam co się ze mną działo.

Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale dzięki temu chyba dowiedziałam się co to prawdziwa duchowa niemoc. Kiedy tylko przypomnę sobie o tym wszystkim ręce trzęsą mi się jak nie wiem co, a serce wali jak młotem. Wiesz, że czegoś pragniesz, wiesz, że chcesz być z Nim, a nie tylko przy Nim, ale nie możesz wykonać żadnego kroku. O, jak to boli...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#13 2011-07-04 11:14:48

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Sanderka wielkie dzięki za szczerośc.
Jak to czytałam to sama miałam dreszcze i...bardzo Ci współczułam.Ja bym chyba po prostu uciekła.Nie byłabym w stanie grac na gitarze,a gdybym wiedziała,że zostałam tylko ja to natychmiast bym uciekła...Wiem co mówię,pamiętam jak byłam na mszy o uzdrowienie,tak kombinowałam,że chociaż niby chciałam to z tej modlitwy nie skorzystałam...
Jak przypominam sobie PPH to tylko łzy mam w oczach...
Ostatniego dnia myślałam,że nie wytrzymam już na miejscu każdy chwalił Pana śpiewem,tańcem,a ja...Ja też przybrałam pozycję żółwia i z całej siły powstrzymywałam łzy,najgorsze było,gdy ktoś zapytał się czy coś się stało,a ja wtedy totalnie się rozklejałam,a czułąm się taka samotna,zupełnie sama...nie pasująca do tych ludzi...A spowiedź...Przez cały tydzień się zbierałam i już,już miałam iśc,kiedy nie mogłam...Po prostu nie mogłam...Gdzieś cały czas byłam blisko kapucynów,rozmowy,żarty,ale nie byłam wstanie iśc do spowiedzi...I ten okropny żal.Dlaczego On mi nie pozwolił?Dlaczego mi nie pomógł kiedy tak bardzo chciałam...Miałam wrażenie,że się uduszę...Po powrocie 3 dni leżenia w łóżku i nie odzywania się...
Mi jest obojętne czy będę potępiona czy nie...w ogóle mnie to nie interesuje...
A żal jes tym większy,że tyle pracy w to włożyłam,zawsze miałąm pod górkę,nigdy nie chodziłam najarana wiarą jak niektórzy..ciągle musiałam walczyc,codzienna eucharystia,regularna spowiedź,a teraz co?To jest strasznie,bo wytrzymałam raptem 2 rekordowe miesiące,a teraz?teraz zwyczajnie nie mam siły i serio odpuszczam,nie ma mowy o żadnych rekolekcjach...Durne...bo właśnie teraz postanowiłam sobie zaszalec,imprezy etc...Nie wiem,mam wrażenie,że do tej pory byłam jakoś znieowlona,a teraz wreszcie ejstem wolna i mogę cieszyc się życiem.tylko pozostaje ta okropna świadomośc,że robię na złośc komu?Chyba chcę pokazac Bogu,że poradzę sobie bez Niego,a tak w głębi serca wiem,że szkodzę sobie,ale co tam.Mi to jest już obojętne.
Ta pielgrzymka poruszyła też we mnie pewne rzeczy,które chciałąm schowac i udawac,że wszystko jest ok,a one nie istnieją...I bez mojej woli uświadomiłam sobie kilka rzeczy,które tak bardzo bolą,że nie radzę sobie z tym żalem...
Super
Sanderka,a nie dałaś rady tak po prostu porozmawiac z tym ojcem?Bez spowiedzi?Bo wydaje mi się,że on chciał Ci pomóc...Ja nie miałam odwagi,bo mój problem wydawał mi się śmieszny i w ogóle,co ja tam robiłam...Nie chciałam się ośmieszyc i zawracac komuś głowy.
Ja też boję się tej modlitwy i to bardzo...Zastanawia mnie to dlaczego tak się z nami dzieje?Przecież coś musi byc przyczyną tego strachu...Na pielgrzymce byłą ze mną jedna dziewczyna,które też nie chodzi do spowiedzi i opowiadała jak właśnie ta sama siostra,która ze mną rozmawiała o spowiedzi załatwiła jej tą modlitwę wstawienniczą i że jeden kapucyn,który tu jest modlił się nad nią.Ja myślałam,że na zawał zejdę...Dosłownie...Tego kapucyna miałam cały czas na oku,jakbym bała się,że nagle wyskoczy i zacznie się nade mną modlic...A siostry to już w ogóle jak ognia unikałam...Ten strach był paraliżujący,nawet teraz mam dreszcze...Naszczęście nic takiego się nie stało...Chociaż może powinno?Bo ja chociaż uciekałam to całą sobą wołałam POMOCY!
A teraz został tylko żal...cholerny żal,który nie daje mi spokoju...I coś co mówi mi,że powinnam się zabawic,żebym się nie bała,bo to mi się należy...Ja wiem,że to jest złe,ale właśnie do tego teraz bardziej mnie ciągnie...

 

#14 2011-07-04 23:02:25

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Weronika napisał:

Sanderka,a nie dałaś rady tak po prostu porozmawiac z tym ojcem?Bez spowiedzi?Bo wydaje mi się,że on chciał Ci pomóc...Ja nie miałam odwagi,bo mój problem wydawał mi się śmieszny i w ogóle,co ja tam robiłam...Nie chciałam się ośmieszyc i zawracac komuś głowy. (...) Tego kapucyna miałam cały czas na oku,jakbym bała się,że nagle wyskoczy i zacznie się nade mną modlic...A siostry to już w ogóle jak ognia unikałam...Ten strach był paraliżujący,nawet teraz mam dreszcze...

Wiem, że ten ojciec chciał ze mną pogadać i chce mojego dobra, z resztą dzisiaj jak się z nim widziałam to pytał czy byłam w "budce" (o konfesjonał chodzi oczywiście). Teraz jedziemy na reko z dziećmi i już mi oświadczył, że będziemy walczyć... Dzisiaj też tak stał nade mną, a ja siedziałam na fotelu, to poprosiłam go, żeby się przesunął, bo nie lubię jak ktoś nade mną stoi. Powiedział, że oczywiście, uśmiechnął się i położył mi rękę na głowie. Automatycznie się odsunęłam, a on odparł, że nie mam się bać. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżywałam, przez cały czas mam wrażenie, że zaraz wykorkuję.

Ale kiedy tak siedziałam tam na tych schodach i kiedy mnie zapytał czy ma przynieść stułę pokiwałam tylko głową, że nie, ale gdyby przyniósł ją tak po prostu, bez mojej zgody czułam, że wyspowiadałabym się mimo wszystko, że po prostu to wszystko by ze mnie zeszło, ale ta "postawa niemocy" była silniejsza.

Też mam dreszcze do tej pory. Jak sobie tylko pomyśle to wszystkie moje odczucia wracają: serce mam w gardle, a łapska mi się trzęsą tak, że nie mogę nawet utrzymać dobrze telefonu.

Czuję jak bardzo jestem rozdarta. Niby zależy mi na tym wszystkim, chciałabym wrócić do Niego i zaznać znowu tej prawdziwej Bożej radości, ale z drugiej strony nie chcę nic zmieniać. Może zostać tak, jak jest.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#15 2011-07-05 17:32:30

dzidziuś

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Ja też przeżywałam w swoim życiu takie upadki. Za każdym razem powtarzałam sobie "Który to już raz.. Ale ten będzie ostatni.. Nie będzie więcej, bo nie z tego się nie podniosę.. ". Żyłam z daleka od Boga.. Wydawać by się mogło, że wreszcie się uwolniłam od tych obowiązków. Wreszcie powinnam być szczęśliwa, a mimo wszystko nie umiałam cieszyć się niczym. Bardzo dużo o tym myślałam, ale też były momenty, że musiałam skupić się na czymś innym- nic nic nic.. nic nie dawało mi radości. Podczas spowiedzi powiedziałam księdzu swoje obawy, on powiedział, że wielu świętych miało takie dni ciemne duszy.. że to nie oznacza, że jesteś nikim, że Bóg Ciebie nie chce... wyspowiadałam się, ale nie udawałam się na prywatną rozmowę z księżmi z parafii, bo nie chciałam ich wtajemniczać we wszystkie sprawy, a poza tym nie mam z nimi aż tak dobrego kontaktu.
Najgorsze w tej duchowej niemocy było to, że ja nie mogłam się zebrać, aby się porządnie pomodlić, aby chociaż porozmawiać sobie z Bogiem. Niby chciałam, aby było jak dawniej. Jednak część mnie, która jak widać była opanowana przez Złego, nie umiała się zmotywować.. Jednak u mnie jak na razie, wszystko mijało z czasem.. 3maj się

 

#16 2011-07-05 18:30:41

Śliwka

Gość

Re: Duchowa niemoc?

ja się podziele czymś co mam na świeżo. z pewnej konferencji kilka mysli.

o strapieniach i pocieszeniach- na podstawie św. Ignacego.

pocieszenia- doświdczanie łaski, nawrócenia, dobra.
strapienie- ogóle lenistwo, szczególnie w modlitwie.

- zawsez a naszym zyciu będzie taka sinusoida- strapienie, pocieszenie- TAK MA BYĆ!
- przy pocieszeniu- ostrzeżenia!! : -nie zapominaj, że łaska to nie wszytsko- potrzeba też własnej pracy.
- nie przesadzaj w pobożności- tzn nie trwaj zbyt długo na modlitwie, mimo, że "sama idzie" (istota pocieszenia!) bo może to prowadzić do zwyczajnego fizycznego osbanienia, albo popadnięcia w pychę.
- bądź czujny- może się zdarzyc, że będzie Ci się wydawało, że coś się odmieniło, że np udało się zwalczyć jakiś grzech- po jakimś czasie on wraca, a nas to prowadzi do załamania.
strapienie- 3 PRZYCZYNY
1.zaniedbywanie dobra- np modlitwy, trwanie w sporach itp.
2. pycha- uznanie, że stan pocieszenia- to, że dobrze nam się modli jest naszą zasługą
3. z Bożej Miłości- czyli wszytsko z naszje strony jest ok- naparwdę dobrze żyjemy, ale Bóg chce więcej.
dlatego trzeba badać nasze strapienia.
rady na czas strapnia - niezależnie od tego jaka jest przyczyna.
1. nie przejmuj się strapieniami ( jeśli ma być cały czas na zmianę strapnie i pocieszenie, to tak będzie do końca życia!!) nie traktuj ich jak końca świata- jak z wężem na pustyni- nie patrz pod nogi, nie koncetruj się na nich.
2. nie zaniedbuj tych postanowień, które podjąłeś w trakcie pocieszenia (tzn naparwde nie rezyguj z czasowych ram modlitwy itd, ale też nie dokładaj nad to, co postanowiłeś)
3. podczas strapienia nie podejmuj ważnych decyzji życiowych, duchowych- jesteś "pod atakiem"- te decyzje nie będą mądre!
4. strapienie jest potrzebne- nie staraj się przyspieszać czasu powrotu do pocieszenia!



na razie tyle- jak ktoś nie ufa, albo chcę więcej- to prześlę namiar na tą konferencje

 

#17 2011-07-06 19:47:16

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Jejku Snderka,ja aż tego czytac nie mogę...Dla mnie to jest straszne...Ja bym uciekła,powiedziałabym temu kapłanowi,że jest chory psychicznie,a ptem bym uciekła...A bałabym się...O matko,aż mi słabo...Ale coś czuję,że ten kapłąn Ci pomoże i będzie dobrze;)


'Wydawać by się mogło, że wreszcie się uwolniłam od tych obowiązków. Wreszcie powinnam być szczęśliwa, a mimo wszystko nie umiałam cieszyć się niczym.'
Dokładnie,mam tak samo.

U mnie to raczej nie jest ciemna noc...U mnie to chyba coś poważniejszego,jakoś to czuję...Bóg,grzech są mi obojętne,niby wiem,że coś jest nie tak,ale...I ogólnie strasznie mnie ciągnie,żeby robic jakieś głupotym,a potem nawet wyrzutów sumeinia nie ma...Już mi to jest obojętne...I różne dziwne myśli mam,np.dzisiaj na 100% byłam pewna,że nie ma Boga i życia po śmierci,tylko jest sama miłośc? I byłam tego zupełnie pewna i miałam wrażenie,że to jest tak oczywiste...Wkręcam się w dziwne rzeczy,a od spowiedzi po prostu mnie odrzuca...
W moim wykonaniu to raczej nie jest ciemna noc duszy.

 

#18 2011-07-06 22:50:55

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Weroniko, mimo wszystko dzięki za Twoje słowa. Dla mnie to też nie jest proste, miejmy nadzieję, że wszystko się jakoś potoczy, bo moje chęci co raz bardziej słabną...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#19 2011-07-07 09:32:06

Śliwka

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Dziewczyny- wybaczcie- ale zerknęłyście może na to co napisałam- to miało byc dla Was głownie- cos dla pokrzepeinia, ale i nabrania dystansu takiego dobrego- tzn bez umniejszania waszych przeżyć, ale z pokazaniem, że ludzie po prostu przezywają taki czas- nie ma się co niepokoić, nie się co dołować, ani doszukiwać w tym czegoś "wielkiego" czy strasznego. tak po prostu jest. więc też nie ma się co na tym koncentorwać... to chyba pocieszające, no nie? że ludzie już o dawna przeżywają podobne rzeczy- że to w pewien sposób normalne. można to po prostu przyjąć- właśnie jako wyraz Bożej Miłości- takiej, która nie pozwala nam być bylejakimi i zaprasza nas do czegoś więcej.
jak podkreślam, ni chodzi mio umiejszanie Waszych przeżyć- ale może nie trzeba się też tak mocno na nich koncentorwać. owszem, zauważyć, badać, szukac przyczyn, nazywać je sobie, ale potem - gdy już to zrobimy, po prostu to przyjąć. Jak świat światem, tak było, że życie duchowe to była walka i będzie- to widać w życiu niejednego świaetgo- prychodzi czas, gdy trzeba zawalczyć...


odsyłam do fregmentu na temat zbjoi duchowej- Ef 6, 10-20

mam nadzieje, że może to co wyżej napisałam, moż Wam jakos pomóc- posłużyć, jako rzecz, która pokrzepi, doda sił, pokaże, że da się z tego wyjśc i że to (w pozywtynym tego słowa znaczeniu) nic nienormalnego, czy niezwykłego.

 

#20 2011-07-07 16:10:57

 Boża owieczka

Florystka

Zarejestrowany: 2010-07-12
Posty: 390
Punktów :   

Re: Duchowa niemoc?

Tak sobie czytam i dobrze rozumiem to o czym piszecie,sama to przeżywam i nie potrafię sobie wyobrazić,że jeszcze kilka miesięcy wiedziałam co to znaczy kochać Boga,teraz jest mi On obojętny...zresztą same wiecie.
Mam też pytanie do Śliwki:próbujesz pomóc,dodajesz otuchy,ale czy przeżywałaś coś takiego?
Bo to co podsuwasz,nie wiem jak na innych,ale na mnie nie robi wrażenia,to,że ktoś kiedyś coś napisał,choćby w Biblii to jest mi całkiem obce,jedyna myśl jaka pojawiła się u mnie po przeczytaniu kilkku pocieszających tekstów to:"no i co z tego",spływa to po mnie,więc nie pomoże.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora