"Furta"

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#21 2011-09-17 10:41:29

ARMIATKA

Gość

Re: Koniec powołania

Mysza napisał:

Rozbudzały się na nowo moje zmysły, chęć posiadania, kochania i bycia kochaną, jednym słowem próżne pragnienia młodości

Próżne pragnienia młodości??????? Boże... Widzisz i nie grzmisz... Nie wiem ile ty masz lat... ale musisz być strasznie niedojrzała i bardzo samotna, skoro tak piszesz... a raczej powtarzasz zasłyszane czy przeczytane słowa.

 

#22 2011-09-17 12:24:25

A-psik

Gość

Re: Koniec powołania

ARMIATKA napisał:

Mysza napisał:

Rozbudzały się na nowo moje zmysły, chęć posiadania, kochania i bycia kochaną, jednym słowem próżne pragnienia młodości

Próżne pragnienia młodości??????? Boże... Widzisz i nie grzmisz... Nie wiem ile ty masz lat... ale musisz być strasznie niedojrzała i bardzo samotna, skoro tak piszesz... a raczej powtarzasz zasłyszane czy przeczytane słowa.

A koleżanka musi być strasznie sfrustrowana skoro "odsmaża stare kotlety" (patrz data ostatniego postu nie tylko w tym wątku, ale i samej autorki, czyli Myszy), by komuś tylko wygarnąć...

 

#23 2011-09-17 15:25:11

ARMIATKA

Gość

Re: Koniec powołania

nie, nie, to nie przez flustrację... szukałam jakiś mądrych tekstów w necie o kryzysie powołania u kapłana, o odejściu z kapłaństwa, ponieważ mam przyjaciela którego dotkną ten problem, ot tyle... no i trafiłam na te forum, i troszkę mnie uderzyły słowa które zacytowałam w poście wyżej... a fakt że na date nie spojrzałam...

 

#24 2011-09-17 16:43:34

 Ana

Wierna Miłości

Skąd: Toruń
Zarejestrowany: 2009-12-18
Posty: 251

Re: Koniec powołania

Nasze powołanie może się skończyć kiedy odejdziemy do domu Ojca. A tak póki żyjemy mamy je, i Bóg nas wzywa do jego realizacji. To, że czasem wątpimy i przychodzą kryzysy, nie znaczy, że go nie mamy. Bóg każdemu daje próbę  wiary. Wielu świętych przeznie przechodziło, ale zaufali Bogu i szli dalej nawet w ciemnościach swojego powołania i wiary.

Ostatnio napisałam do swojego byłego spowiednika, chciałam odnowić kontakt, a tu szok, przestał być kapłanem. To był dla mnie szok, i przerażenie, jeszcze tak mną nic nie wstrząsneło. Modlę się o jego powrót do kapłaństwa, jeżeli w jego przypadku to możliwe.

Offline

 

#25 2011-09-18 22:16:28

ARMIATKA

Gość

Re: Koniec powołania

Rubinko, można powiedzieć że jestem w podobnej sytuacji... choć nie co innej... Mnie ciekawi, dlaczego tak siędzieje, czemu tacy wspaniali kapłani sie wypalają, czemu nie dają sobie rady... Kwestia samotności? Ja jestem mężatką... Oboje nie wyobrażamy sobie, jak ciężkie musi być życie, gdy sie nie ma do kogo przytulić, obok kogo zasnąć... ech... nie wiem sama co myśleć/.

 

#26 2011-09-19 14:58:41

 Ana

Wierna Miłości

Skąd: Toruń
Zarejestrowany: 2009-12-18
Posty: 251

Re: Koniec powołania

ARMIATKA napisał:

Rubinko, można powiedzieć że jestem w podobnej sytuacji... choć nie co innej... Mnie ciekawi, dlaczego tak siędzieje, czemu tacy wspaniali kapłani sie wypalają, czemu nie dają sobie rady... Kwestia samotności? Ja jestem mężatką... Oboje nie wyobrażamy sobie, jak ciężkie musi być życie, gdy sie nie ma do kogo przytulić, obok kogo zasnąć... ech... nie wiem sama co myśleć/.

Św. Augustyn o tym pisze  w dziele o kapłanach.

Mówi Pismo: "Pan chłoszcze każdego, kogo przyjmuje za syna". A ty powiadasz: "Może ja stanę się wyjątkiem?" Jeśli wyłączony od chłosty, to również z liczby synów. Zatem - powiadasz - chłoszcze każdego syna? Rzeczywiście, każdego, podobnie jak Jednorodzonego Syna. Jednorodzony Syn, zrodzony z istoty Ojca, równy Ojcu "w postaci Bożej", Słowo, przez które wszystko się stało, nie mógł doznawać chłosty. Przyjął zatem ciało, by nie być jej pozbawionym. Ten Bóg, który chłoszcze nie znającego grzechu Jednorodzonego Syna, czyż pominie obciążonego nieprawością przybranego syna? Apostoł powiada, iż zostaliśmy powołani, aby się stać przybranymi dziećmi. Dostąpiliśmy przybrania za synów, aby się stać współdziedzicami Jednorodzonego Syna, a zarazem Jego dziedzictwem: "Żądaj ode Mnie, a dam ci narody w dziedzictwo". W Jego cierpieniach Bóg dał nam przykład.
Aby człowiek chory nie załamał się w obliczu przyszłych doświadczeń, nie wolno, oczywiście, łudzić fałszywą nadzieją ani napawać lękiem. Takiemu trzeba powiedzieć: "Przygotuj swą duszę na doświadczenia". Wtedy, być może, zacznie się chwiać, lękać, wycofywać. Wówczas powiedz: "Wierny jest Bóg i nie dozwala was doświadczać ponad to, co potraficie znieść". Tak obiecać i zapowiedzieć mające nadejść cierpienie - oto na czym polega wzmocnienie słabego. Kiedy zaś ktoś przerazi się i zalęknie, obiecaj miłosierdzie Boże. Nie jakoby nie miało już być doświadczeń, ale że Bóg nie dozwoli doświadczać go ponad to, co potrafi znieść. Na tym właśnie polega założenie opatrunku.
Są bowiem tacy, którzy wobec zapowiadanych doświadczeń przygotowują się do nich z tym większą starannością i pragną ich jakby ulubionego napoju. Mało cenią podawane wiernym lekarstwo cierpień, ale dążą do chwały męczeństwa. Są też inni, którzy na wieść o przyszłych i nieuchronnie zbliżających się doświadczeniach - dotykają one właśnie chrześcijan, a odczuwa się je, jeżeli pragnie się być naprawdę chrześcijaninem - załamują się i upadają.
Podaj zatem opatrunek pocieszenia, zawiąż ranę. Powiedz takiemu: Nie lękaj się; Ten, któremu uwierzyłeś, nie opuści cię w doświadczeniu. Wierny jest Bóg i nie dozwoli doświadczać cię ponad to, co potrafisz znieść. Nie ja ci to mówię, lecz Apostoł, który dodaje jeszcze: "Chcecie przekonać się, że to Chrystus przeze mnie przemawia?" Gdy słuchasz przeto tych słów, słuchasz samego Chrystusa, słuchasz tego Pasterza, który pasie Izraela. Do Niego bowiem odnoszą się słowa: "Według miary napoisz nas łzami". To więc, o czym Apostoł mówi w słowach: "Nie dozwoli doświadczać was ponad to, co potraficie znieść", prorok wyraża "według miary". Obyś tylko nie zechciał oddalić się od Tego, który karci i zachęca, zasmuca i pociesza, uderza i leczy.


http://brewiarz.pl/ix_11/1709p/godzczyt.php3
Także do końca tego nie rozumiałam, ale to co św. Augustyn mówi to rozwiało moje pytania.

Offline

 

#27 2011-12-28 13:23:15

lenka16

Gość

Re: Koniec powołania

Ten wątek odpowiada właśnie teraz najbardziej moim przeżyciom. Dlatego chyba się pożalę i zapytam co powinnam zrobić. Wiem, że nie dostanę dokładnej odpowiedzi, bo to moje życie i sama za nie odpowiadam ale już naprawdę nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Przez trzy lata czułam, że Bóg woła mnie do siebie... bardziej. Wydawało mi się, że utwierdza mnie w tym przekonaniu również poprzez takie drobne znaki codzienności. Początkowo się ucieszyłam, później przeraziłam i uciekałam, następnie byłam bliska przyjęciu tego i puf. Od czterech miesięcy nic nie ma. Nagle znikło. Zero jakichkolwiek myśli o zakonie. Przy okazji ogromna trudność w modlitwie i mnożenie się grzechów. Przez tamte trzy lata byłam przerażona tym jak mama zareaguje na wieść, że jej córka chce wstąpić do zakonu. Wczoraj powiedziałam jej to przy okazji bez najmniejszego stresu zaznaczając żeby się nie martwiła, bo wszystko znikło. Razem z tymi myślami o zakonie zniknął Bóg. Od kiedy pierwszy raz usłyszałam w sobie, że zakon to moje powołanie nie potrafiłam tego cichego głosu odłączyć od Boga. Kiedy go zagłuszałam to czułam jak się od Niego oddalam. Teraz nie potrafię się podnieść na dłużej niż dwa dni. Myślę, że mnie zostawił, a to wszystko to jakieś bzdury, które sobie wmawiałam. To boli. Bez Niego nie potrafię żyć. Trwam tylko w jakimś ciągłym smutku, z którego nie mogę się wyrwać.  Już chyba wiem na jakie studia chcę pójść ale nie ma w tym żadnej radości.

Mogłam żyć w złudzeniu przez trzy lata? Dlaczego wszystko znikło?

Ostatnio edytowany przez lenka16 (2011-12-28 13:27:29)

 

#28 2011-12-28 17:21:30

Kasia K

Administrator

4576923
Skąd: Witnica
Zarejestrowany: 2009-02-07
Posty: 2027
Punktów :   14 

Re: Koniec powołania

Witaj Lenko16

lenka16 napisał:

Od czterech miesięcy nic nie ma. Nagle znikło. Zero jakichkolwiek myśli o zakonie. Przy okazji ogromna trudność w modlitwie i mnożenie się grzechów.

Tak na prawdę to tylko Pan Bóg wie w jaki sposób Cię prowadzi i co się dzieje, ale jak czytam, co napisałaś przyszło mi na myśl,że jeśli osoba chce poważnie iść do zakonu, to musi przejść przez doświadczenia. W księdze Syracha czytamy:
Dziecko, jeżeli masz zamiar służyć Panu,
przygotuj swą duszę na doświadczenia!
Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!
Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim.
Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!
Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia.
Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą,
prostuj swe drogi i Jemu zaufaj! "   Syr 2,1-6


Pan Bóg ćwiczy w tym, gdy człowiek ma trudności na modlitwie, ponieważ wtedy okazuje się czy człowiek ufa Bogu,czy modli się tylko wtedy, gdy czuje obecność Bożą, miłość, bliskość...gdy "idzie"mu modlitwa. To jest bardzo ważne tym bardziej jeśli osoba myśli o życiu zakonnym.

lenka16 napisał:

Razem z tymi myślami o zakonie zniknął Bóg.

Czasem człowiek zbliżając się do Boga może odczuwać,że jego powołaniem jest zakon, później się okazuje,że nie koniecznie to jest wola Boża.Bóg nie powinien zniknąć z życia człowieka nigdy.Bóg może sprawić,że człowiek nie będzie Go czuł...(to jest konieczne, by móc wzrastać we wierze), ale Bóg nigdy nie zniknie z życia człowieka, nigdy.
Jeśli to prawdziwe powołanie, to przetrwa trudności, na razie nie martw się tym. Pan Bóg w odpowiednim czasie pokaże Ci gdzie i do czego Cię powołał, zaufaj Mu. Nie przekładaj wszystkiego na rozum, bo nie o to chodzi, to zbyt trudne i czasem nie do pojęcia. W księdze Przysłów czytamy:
"Z całego serca Bogu zaufaj,
nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze,
a On twe ścieżki wyrówna. " Prz 3,5-6


lenka16 napisał:

Trwam tylko w jakimś ciągłym smutku, z którego nie mogę się wyrwać.  Już chyba wiem na jakie studia chcę pójść ale nie ma w tym żadnej radości.

Warto się zastanowić dlaczego i skąd ten smutek. Spróbuj usiąść przed Panem w ciszy i zapytaj Go, poproś Ducha św.o światło. Pan Bóg na pewno w jakiś sposób Ci to wyjaśni, ale to u Niego szukaj odpowiedzi i wsłuchaj się w swoje serce i myśli jakie przyjdą Ci na modlitwie.
Może w jakiś sposób odeszłaś od Niego, że masz ten smutek, może coś Cię blokuje, może nie przebaczyłaś komus w sercu, może jest ok.tylko to taka próba, nie wiem, ale Pan to wie i na pewno Ci powie, ale posłuchaj Go i nie zadręczaj się tak Ja się będę za Ciebie modlić. Życzę Ci dużo światła Ducha Świętego Ufajmy Panu


Wpatrywać się Panie, w Twe święte Ciało, pragnę do końca moich dni,
bo me serce Ciebie pokochało, ukrytego w białej Hostii.

Bądź uwielbiony za dzieła Twoje, modlitwą uczyń życie moje! (30.05.2010)             
mój blog- zapraszam:  http://wszystkozaczynasieodmodlitwy.blogspot.com/

Offline

 

#29 2011-12-28 18:52:32

szukajaca Boga

Gość

Re: Koniec powołania

lenka16 napisał:

Razem z tymi myślami o zakonie zniknął Bóg. Od kiedy pierwszy raz usłyszałam w sobie, że zakon to moje powołanie nie potrafiłam tego cichego głosu odłączyć od Boga. Kiedy go zagłuszałam to czułam jak się od Niego oddalam. Teraz nie potrafię się podnieść na dłużej niż dwa dni. Myślę, że mnie zostawił, a to wszystko to jakieś bzdury, które sobie wmawiałam. To boli. Bez Niego nie potrafię żyć.

To jak będziesz zawierać sakramentalny związek małżeński to też nie będzie Boga? Albo jak będziesz chrzcić dziecko?
A nie było Go przed Twoimi myślami o powołaniu???

 

#30 2011-12-28 22:47:33

dzidziuś

Gość

Re: Koniec powołania

Ja mam tak, że jak jest myśl o zakonie- to Bóg jest, a później znika i powołanie i Bóg. Mam wrażenie, że czasami trwam przy Bogu tylko ze względu na zakon- trwam przy Bogu, bo chciałabym być siostrą. Jednak jest tyle wspaniałych osób, które potrafią być dobrymi osobami, żonami, matkami i zarazem bardzo wierzącymi. Ja tak chyba nie potrafię. A skoro ostatnio dotarło do mnie, że powołanie zakonne to nie jest moja droga, więc domyślacie się pewnie jak to u mnie z Bogiem jest...

 

#31 2011-12-29 07:57:32

lenka16

Gość

Re: Koniec powołania

Kasia K: Dziękuję Ci za te słowa pocieszenia. Szczególnie ten pierwszy cytat z Biblii dał mi jakieś małe światełko nadziei.

szukająca Boga: Nie to miałam na myśli. Bóg jest w każdym powołaniu i zawsze i wszędzie. Chodziło mi bardziej o moje odczucia, że nie czuję Jego obecności ale nie dlatego, że przestałam myśleć o zakonie. Po prostu to się jakby nałożyło. Ta ciemność w modlitwie i zniknięcie jakichkolwiek myśli o zakonie. Wiem, że On przy mnie jest. Wiem wiarą a nie sercem. Mam nadzieję, że znowu nie zaplątałam.   ( A ten głos w sobie, o którym pisałam zagłuszałam poprzez oddawanie się temu światu więc nic w tym dziwnego, że równocześnie oddalałam się od Boga)

dzidziuś: Pamiętaj, że On ma dla Ciebie wspaniały plan. Trwamy przy Nim przede wszystkim dlatego, że tak bardzo nas kocha. Wiesz, bądźmy cierpliwe. Trudno, że jest trudno W końcu musi zaświecić słońce.

Ostatnio edytowany przez lenka16 (2011-12-29 08:00:15)

 

#32 2011-12-29 10:15:07

szukajaca Boga

Gość

Re: Koniec powołania

lenko, ja przeżywałam to samo co Ty i zaskoczeniem dla mnie było to, kiedy oddając się Jego woli świadomie zaczęłam iść w stronę małżeństwa a te "nadnaturalne" chwile, które przeżywałam z Bogiem w trakcie rozeznawania nie zniknęły... To był dla mnie szok, myślałam, że takie rzeczy to tylko dla zakonnic Obiecuję modlitwę, a wydaje mi się, że to co przeżywasz jest w pewnym sensie naturalne i służy temu, abyś nauczyła się żyć z Bogiem bez myśli o zakonie. To jest na początku baaardzo trudne i wydaje się być niemożliwym ,ale zobaczysz jak Pan Bóg potrafi z tego wszystkiego wyprowadzić dobro, POD WARUNKIEM, ŻE TWOJE WCZEŚNIEJSZE TAKIE SZLACHETNE PRAGNIENIA ODDANIA MU SIĘ NA WYŁĄCZNOŚĆ W ZAKONIE PRZEŁOŻĄ SIĘ TERAZ NA ODDANE PEŁNIENIE JEGO WOLI

 

#33 2011-12-29 12:22:52

lenka16

Gość

Re: Koniec powołania

Nie pozostaje mi nic innego jak wziąć się w garść i ufać Mu jakkolwiek dziwnie moje życie by się nie potoczyło. Coraz bardziej dostrzegam, że ten czas jednak był/jest mi potrzebny. Przekonałam się jak bardzo jestem słaba bez Niego. Zapowiada się pracowity rok nad sobą. Zakon na razie zostawiam gdzieś tam z boku i skupiam się nad dostaniem się na studia, które mi się spodobają. A reszta... to już czas pokażę. Muszę odbudować teraz relację z Bogiem i przede wszystkim nie zaniedbywać modlitwy.
Dziękuję za modlitwę

 

#34 2012-01-02 14:12:52

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Koniec powołania

lenka16 napisał:

Bez Niego nie potrafię żyć. Trwam tylko w jakimś ciągłym smutku, z którego nie mogę się wyrwać.  Już chyba wiem na jakie studia chcę pójść ale nie ma w tym żadnej radości.

Myślę, że to jest takim ogromnym potwierdzeniem, że tylko Bóg daje radość, radość doskonałą. To jest też dowodem na to, że Bóg to nie jakaś abstrakcja, zmyślony byt, ale prawdziwa osoba, nasz Ojciec.

W takich chwilach trzeba sobie powtarzać: "ducha nie gaście!" Mimo wszystko krzyczeć i wołać do Pana o pomoc w tych trudnym czasie. W sumie wszystko już zostało napisane. Jedyne co mogę powiedzieć to: trwać, trwać, trwać! Dasz radę, zobaczysz!


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#35 2012-01-30 11:50:28

lenka16

Gość

Re: Koniec powołania

Co myślicie o tym:

"Czy nie byłoby lepiej, gdyby młoda dziewczyna po maturze lub szkole zawodowej najpierw ukończyła studia, a potem dopiero wstąpiła do zakonu?
Ta propozycja nie brzmi źle, ale ma też swoje słabe strony. Jeżeli jakaś dziewczyna po maturze pragnie na serio chodzić ze swoim chłopakiem lub narzeczonym, to trudno jej tego zabronić argumentując: poczekaj do końca studiów – może znajdzie się ktoś lepszy! Od wstąpienia do klasztoru do definitywnych ślubów zakonnych mija z reguły sześć do dziewięciu lat. To znacznie więcej czasu niż inwestują koleżanki, aby się zdecydować na zamążpójście. Ten czas powinien wystarczyć, aby się na dobre zdecydować. Oprócz tego młody człowiek w wieku około dwudziestu lat dostosowuje się do nowych warunków życia, do formacji i do ludzi o wiele łatwiej niż po studiach. Najlepiej wyjść za mąż lub wstąpić do zakonu wtedy, gdy serce jest najbardziej zapalone. Trzeba być zakochanym nie tylko, aby zdecydować się na dar i zadanie, na radość i trudności małżeństwa i rodziny. Wejście w życie zakonne też wymaga pewnego duchowego “zakochania się”. Jeżeli czeka się za długo, można stracić nie tylko chłopaka, ale też powołanie zakonne. Są też takie wyjątki, że ktoś czeka wiele lat w narzeczeństwie, a jednak uda mu się założyć dobrą rodzinę. Ale ten wyjątek potwierdza regułę, która jest inna. Także powołanie zakonne może czasami przetrwać do końca studiów, ale jest to bardzo ryzykowne. Czy rodzice nie wymagają nieraz najpierw studiów przed wstąpieniem do klasztoru, bo mają cichą nadzieję, że może wtedy córce przejdzie ten zapał i ochota na klasztor...? Owszem, jeżeli się odkrywa powołanie do zakonu w trakcie studiów, to zazwyczaj jest wskazane skończyć studia przed wstąpieniem. Jeżeli jednak ktoś przed rozpoczęciem studiów już wie o swoim powołaniu, to nie powinien zaczynać, ale najpierw wstąpić do zakonu. Jeśli ktoś ma powołanie do rodziny, to zdrowy rozwój rodziny też powinien mieć pierwszeństwo przed studiami. Dłuższe odkładanie terminu ślubu lub urodzenia dzieci może być bardzo szkodliwe dla małżeństwa i rodziny. Podobnie też dłuższe odwlekanie terminu wstąpienia do zakonu może być szkodliwe dla właściwego rozwoju powołania lub charyzmatu. Oprócz tego można pytać: po co inwestować w pięć lat studiów specjalistycznych, jeżeli potem zajęcia i potrzeby w zakonie będą całkiem inne? Po co takie marnotrawstwo w najlepszym pod względem formacji okresie życia człowieka?!"

Tekst wzięty z: http://www.krewchrystusa.pl/index.php?p … =6&pkid=82

Zawsze wydawało mi się, że jeśli czuję właśnie takie "zakochanie się" to powinnam raczej pójść na te studia, poczekać aż dojrzeję do tej decyzji. Ale z drugiej strony formacja zakonna też to umożliwia. Taki tam dylemat. Zastanawiam się nad tym czy odkładać tą decyzję na "po studiach". Chociaż, to dopiero druga klasa liceum (to "dopiero" jakoś mnie nie przekonuje ) Jezus mnie poprowadzi. Ale decyzję trzeba podjąć samemu...

Ostatnio edytowany przez lenka16 (2012-01-30 11:54:31)

 

#36 2012-01-31 10:41:31

szukajaca Boga

Gość

Re: Koniec powołania

hehe ale przecież Bogu można oddać swoje młode lata nie będąc w zakonie

 

#37 2012-01-31 11:02:41

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Koniec powołania

W sumie to tak teraz myślę.... Z chłopakiem możesz być będąc w szkole, ucząc się, spotykacie się po lekcjach jesteście razem, jak jesteście w tej samej szkole to i na każdej przerwie możecie się widzieć i nawet jak pójdziecie na studia to możecie być razem. A z Bogiem to już w ogóle jesteś 24/7. Więc jeżeli kogoś się kocha to ta miłość jest chyba wieczna i nie ma różnicy czy wstąpi się po maturze czy po studiach, czy weźmie się ślub po szkole licealnej czy po jakiejś tam wyższej uczelni. Miłość jest wieczna, oczywiście ta prawdziwa i jak ktoś potrzebuje się jeszcze bardziej upewnić, pobyć razem z tą drugą połówką (obojętnie czy to Pan czy chłopak) to i studia przetrzyma. Może to tak trochę pogmatwanie napisałam.

W tym świetle wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak koniec powołania. Jest po prostu próbowanie siebie i szukanie swojej jedynej drogi.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#38 2012-12-19 12:15:16

lenka16

Gość

Re: Koniec powołania

Minęło trochę czasu. Teraz jestem właśnie kilka miesięcy przed maturą. Widzę jak ten czas był mi potrzebny. Pan Jezus dopuszczał wiele upadków. Zrozumiałam, że były konieczne, żebym stała się bardziej pokorna i ufna. Ostatnio Pan umocnił mnie co do tego, że chce mnie mieć w zakonie. Pokazał mi to tak wyraźnie, że nigdy bym się nie spodziewała, że On może powiedzieć to tak jasno. Jednak nadal nie wiem co z tymi studiami. Z jednej strony myślę, że w zakonie może mi się przydać wiedza z kierunku na jaki się wybieram, a mianowicie pedagogika specjalna i może moja mama wtedy będzie bardziej gotowa, bo w tej chwili pewnie pogrążyłaby się w rozpaczy na wieść o mojej chęci wstąpienia. Z drugiej strony mam w sobie tęsknotę i troszkę obawiam się tych 5 lat studiów. Nie chcę Go zawieść, nie chcę powiedzieć Mu: nie. Martwię się o mamę. Ona jest ode mnie można powiedzieć uzależniona. Całą swoją miłość przelewa na mnie. Pytanie, czy za 5 lat będzie bardziej gotowa... Dostałam laptop, prezent od babci na studia. Może to śmieszne ale mam myśli: idź na te studia, w końcu dostałaś laptop.   Dzisiaj beznadziejnie się czuję. Jezus milczy a ja mam pustkę w głowie. Trzeba przeczekać, nic innego nie zrobię... Nie wiem, czy powiedzieć o tych wątpliwościach mamie. Jejku, tak żałuję, że nie mam rodzeństwa. Byłoby łatwiej.

 

#39 2012-12-19 13:13:46

Dziecko Boże

Gość

Re: Koniec powołania

Witaj Lenka:)
Przeczytałam co napisałaś i tak sobie myślę,że dobrze byłoby,gdybyś porozmawiała o swoich wątpliwościach ze spowiednikiem. Z jednej strony "co się odwlecze to nie uciecze",a z drugiej szkoda czasu...
Co do Mamy myślę,że Ona czy to teraz,czy później i tak będzie chciała, abyś została przy Niej,jako Jedyna Córka. Ja mam Rodzeństwo,a moja Mama i tak na razie nie chce do końca zaakceptować mojej decyzji,więc widzisz... naprawdę bardzo rzadko się zdarza,żeby Rodzice zaakceptowali decyzje swego Dziecka akurat w tym kierunku.Nieraz potrzeba lat. Ja mam to samo;)

 

#40 2012-12-19 14:04:23

 Hebronka

Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?

Zarejestrowany: 2011-04-25
Posty: 321

Re: Koniec powołania

lenka, nie idż na pedagogikę, zostaw miejsce dla mnie
pamiętaj, że jeśli w zakonie, do jakiego chcesz pójść będzie taka potrzeba, żeby ktoś poszedł na studia, to może akurat Ciebie wybiorą. ale nie muszą. a wykształcenie w tych czasach jest b.ważne.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora