"Furta"

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#61 2011-11-16 23:01:03

dzidziuś

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Spowiedź, właśnie. Niedawno uświadomiłam sobie, że spowiedź to nie tylko chwila stresu, lecz prawdziwa łaska i pomoc płynąca z konfesjonału. Nie muszę się jej bać, bo tam idę po to, aby dowiedzieć się jak żyć. Teraz jednak staram się zebrać w sobie i odwiedzić to miejsce, mam nadzieję, że się uda Ale już mały sukces jest- wczoraj i dziś byłam na Mszy Świętej i odwiedziłam też Kaplicę!

 

#62 2011-11-23 15:39:57

*nadia*

Gość

Re: Duchowa niemoc?

U mnie też niestety zagościła kompletna pustka Modlitwa zaczyna drażnić i nudzić, kompletnie nie potrafię z Nim rozmawiać, a w tym wszystkim cały czas spotykam się w pracy z krytyką ludzi na temat Kościoła. I chodź na początku starałam się coś prostować i tłumaczyć to będąc cały czas atakowana dałam sobie spokój. Wiem co zaraz powiecie, że powinnam bronić tego w co wierzę ale ostatnio zwyczajnie nie potrafię. Jestem w Kościele na Mszy świętej i jakby mnie zupełnie nie było, myśli uciekają gdzieś daleko. Zamiast radości i aktywnego w niej uczestnictwa pojawia się złość i jakiś wewnętrzny gniew. Na co? Na kogo ? Nie wiem. A najdziwniejsze jest to że ta okropna pustka pojawiła się kilka dni o spowiedzi, która to początkowo przyniosła wielki spokój i cisze. Teraz strasznie się motam i nie  mogę sobie z tym poradzić. Próbuje to jakoś przeczekać i mimo wszystko trwam na modlitwie chociaz jest ona bardzo nieudolna i mechaniczna ale czy to w ogóle ma jakiś sens ?

 

#63 2011-11-23 16:49:28

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Uwaga, uwaga piszę to ja Może zabrzmieć nieco dziwnie po ostatnich postach, ale cóż

Nigdy nie dopuszczajcie do siebie stanu beznadziei! Nie poddawajcie się jej! Biblia mówi wyraźnie: "Ducha nie gaście"! Nie przejmujcie się tym, że Wasza modlitwa nie jest taka, jakbyście chciały/chcieli! Jej trzeba się uczyć, ale z drugiej strony jest zupełnie prosta! To jest właśnie tajemnica modlitwy! Modlitwa ma być rozmową, swoistym przyjściem do Tatusia i proszeniem Go o wszystko, ale też dziękowaniem za każde dobro i sytuacje beznadziejne! Trzeba nam szukać tych wszystkich blokad i lęków, które nie pozwalają nam tak po prostu rozmawiać z Ojcem. I tych przeszkód się pozbywać.

Nigdy nie rezygnujcie z codziennych praktyk! Z codziennej Mszy Świętej, z codziennej modlitwy, nawet jeśli to trudne! Wierność mierzy się i wzrasta właśnie wytrwaniem w trudnych momentach, a do takich należą te, w których się nie tęskni, w których miłość nie ma smaku, a miłowana osoba wydaje się daleka i obca!

Podsumowując: w strapieniu nie podejmować żadnych decyzji!

I wiecie, wcale nie czuję się lepiej niż wcześniej. Dalej jestem pusta, mam wrażenie, że Pan Bóg to chyba sobie ze mnie żarty robi, ale jeżeli rzeczywiście tak jest to chcę się pośmiać z siebie razem z Nim!

Ostatnio edytowany przez sanderka1000 (2011-11-23 16:51:15)


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#64 2011-11-27 14:21:06

*nadia*

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Dziękuję Ci sanderko za Twój wpis. Nawet nie wiesz jak badzo mi pomógł. Zmobilizował mnie on też wreszcie do próby spisania mojego świadectwa. Jak tylko dokończę to zapewne sie nim z Wami podzielę.

 

#65 2011-11-27 22:36:29

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

czekamy!

 

#66 2011-11-29 16:44:53

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Nadia, cieszę się, że mogłam pomóc chociaż w ten sposób I oczywiście czekam na świadectwo i życzę odwagi!


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#67 2011-12-01 23:50:22

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Jestem po rozmowie z jednym lokalnym księdzem. Dużo dobrego usłyszałam. Ale i tak nici ze spowiedzi, taka już jestem strasznie jakaś oporna...

 

#68 2011-12-02 11:36:20

lenka16

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Hej. Wróciłam tu po kolejnych 2 miesiącach przerwy. Trzy miesiące. Tyle trwa moja wewnętrzna walka, upadki, powstawanie, pustka, nieumiejętność modlenia się, niechęć, żal, płacz, upadki, podnoszenie się... i tak w kółko. Ostatnio chciałam być dla siebie królową. Tak. To ja chciałam rządzić moim życiem. Powiedziałam sobie: "Rezygnuję z Oazy." i poczułam taką władzę, że wszystko ode mnie zależy. Twierdziłam, iż będę robiła co chcę, jak chcę i kiedy chcę. Bóg całkowicie przestał się liczyć. Myślałam: "Nie odzywa się do mnie tak długo. Ma mnie gdzieś. I dobrze. Będę żyła inaczej. Jak wszyscy." Przestałam się modlić, na niedzielnej Mszy Świętej ledwo potrafiłam wytrzymać. Jakiekolwiek myśli o zakonie zniknęły w sierpniu. Szatan ewidentnie zabawił się moim kosztem. Zaczęłam czuć nienawiść do świata, ludzi, w końcu do samej siebie. Nawet przychodziły myśli o tym żeby się zabić. Teraz widzę jak Zły mnie nienawidzi. Co chciał mi zrobić. Jedna odpuszczona modlitwa.. on się przyczaja... kolejna... robi się mała szparka a on wchodzi przez nią i robi sobie świetną imprezę w mojej głowie, sercu, duszy. Niszczy od środka. Ludzie zaczęli mi mówić, że mam depresję, że powinnam się leczyć. Sama zaczęłam w to wierzyć. Powoli opuszczały mnie siły do czegokolwiek. Nie widziałam sensu w tym, by wstać rano z łóżka. Chciałam zamknąć oczy i się nie obudzić. Problemy wydawały się być nie do zniesienia. Wszystko widziałam w czarnych barwach. W końcu jakoś doszłam do konfesjonału. Jednak nie poczułam ulgi.
Nie wiem jak to się stało, że jestem teraz tutaj. Nie wiem dlaczego wczoraj z rana uklękłam i ze łzami w oczach mówiłam: "Panie, wybacz mi. Jezu, tylko Ty jesteś Królem mojego życia. Oddaję się Tobie. Nie mam już siły. Ratuj mnie!". Nagle zostałam odbita od dna. Potrafię się już modlić. Nie jest jakoś wspaniale, lecz dostałam siły do dalszej walki. Zrozumiałam, że jestem niczym. Moje życie nie należy do mnie, tylko do Niego. Mam wypalać się dla bliźnich. Nie jestem tutaj dla siebie.  Człowiek jest słaby. Tak strasznie słaby...
Trzymajcie się Jezusa! Nigdy nie polegajcie tylko na swoich siłach. Będę pamiętać o Was w mojej modlitwie.

 

#69 2011-12-03 19:02:11

dzidziuś

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Cieszę się, lenko, że Jego Miłość znów zagościła w Twoim sercu.
Ja również będę pamiętać o Tobie w modlitwie. Sama jestem w podobnej sytuacji- dużo buntu, lecz później powrót przed tron Najwyższego. Teraz trzeba naprawić tylko to, co się rozwaliło...

 

#70 2011-12-03 22:05:20

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

dzidziuś napisał:

Kiedy zaczynało się wszystko psuć to najpierw odeszła myśl o powołaniu... Okej, Bóg niech będzie, ale zakon to jednak nie moje miejsce (i inne standardowe teksty).

Dzisiaj czytałam sobie konferencje św.Maksymiliana Kolbego odnośnie pokory i ku mojemu zdziwieniu znalazł się tam taki tekst:

"Niejeden zauważa w sobie, że mimo dłuższego pobytu w klasztorze - nie pozbył się upadków. Zaczyna wątpić czy on ma powołanie. Dochodzi do przekonania, że dla niego nie ma miejsca w klasztorze.
Nie możemy jednak tak powiedzieć, że to jest prawdą. To, że teraz widzimy więcej upadków - nie jest oznaką braku powołania. Dużo zależy od okoliczności. Chociażby nawet i tak było - to to, że widzimy i uznajemy swoje słabości, jest łaską Bożą(!!!!!!!). Gorzej byłoby, gdybyśmy się czuli sprawiedliwymi.
Pierwszym stopniem do poprawy jest uznanie swoich wad.(!)
Nie ma powodu do smutku. (...) Szatan też chce się mieszać i wskazuje: widzisz, tyle lat i owoców nie ma i niegodzien jest przebywać z tymi, co zdążają do świętości


Itd. reszty już mi się nie chcę przepisywać, jakby ktoś chciał cały tekst albo nie rozumie powyższego to pisać do mnie: prześlę lub wyjaśnię


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#71 2011-12-03 23:42:02

dzidziuś

Gość

Re: Duchowa niemoc?

sanderko, Ty potrafisz "dowalić" takim mocnym tekstem... dzięki

 

#72 2011-12-04 09:24:38

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

To nie ja, to św.Maksiu Za to go uwielbiam


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#73 2011-12-04 14:59:03

lenka16

Gość

Re: Duchowa niemoc?

dzidziuś kochana Ty moja dziękuję
A tekst naprawdę świetny.
Moje powołanie przyjęło jakiś inny obieg. Jest nie tak jak myślałam, ale podoba mi się to.

 

#74 2011-12-04 22:11:23

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

I jeszcze jeden tekst, może nie już tak dobitny jak poprzedni, ale jakoś mi się skojarzyło z tym wątkiem, więc wrzucam

Ten, kto ma wiarę, wyrusza w drogę razem z Jezusem. Bezruch to oznaka śmierci. Paraliż, o którym mówi Ewangelia*, symbolizuje duchową śmierć człowieka pozbawionego relacji z Bogiem na skutek grzechu. Bóg jednak nie chce śmierci człowieka i dlatego posłał swojego Syna, aby każdy mógł mieć życie w obfitości. Jezus Chrystus uzdrawia nas z naszego duchowego paraliżu i czyni nas zdolnymi do wejścia na Jego drogę.
*chodzi o ten fragment, gdzie wnoszą przez dach paralityka i Chrystus mówi, że odpuszczają mu się jego grzechy itd.

Już tłumaczę czemu mi się skojarzyło. Mianowicie: ten bezruch to właśnie taka nasza duchowa niemoc, kiedy myślimy, ze to już koniec, kiedy chcemy odejść, zaniedbujemy naszą modlitwę i nie postępujemy do przodu. Powoduje to w nas śmierć, stwarza tą pustkę, o której wielu z nas już tu pisało. Ale Ojciec nie chce naszej śmierci, duchowej śmierci, więc posyła Chrystusa, który umożliwił nam pozbycie się grzechu i dał sakrament pokuty To tak w skrócie


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#75 2011-12-06 20:31:18

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

A u mnie jest jedna,wielka MASAKRA!
Dzisiaj to sobie uświadomiłam.
Miałam godzinę wolnego czasu,więc z braku lepszych perspektyw poszłam do kościoła gdzie jest Adoracja.
Najpierw zachwyt,wicie...w kościele już ciemno,a z bocznego ołtarza bije taki blask WOW...
Próbowałam się modlić,ale 'próbowałam' to odpowiednie słowo.
Czułam taką pustkę,taką nicośc,jakiś mur w sobie,jakby już nic nie mogło tej sytuacji zmienic,jakby nawet Bóg już nie chciał tego zrobic.
Wtedy coś mnie ruszyło...
Zaczęłam mówic to co myślę,powiedziałam Mu,że jest cynikiem,podlecem i chce mnie wykończyc...No i naturalnie postawiłam Mu ultimatum,ale mam wrażenie,że On sobie nic z tego nie robi.
Kiedy tak tam siedziałam to przyszło mi na myśl,że jeżeli wypracuję sobie moją wiarę w podczas takiej ciemnej nicy to ona będzie dużo mocniejsza,niż kiedy jest taki zachwyt i wielkie WOW (którego ja nie miałam) miną.
Wszystko ładnie pięknie tylko ja się pytam jak mam to pokonać i oczywiście cisza...
No to wyskoczyłam z pretensjami,że przecież mnie zna,wiedział,że nie wytrzymam tej próby...
I znowu mi przyszło na myśl,że chyba wie co robi...Może jest beznadziejnie,ale próbuję to jakoś ratować,nie potrafię zrezygnować.
Tak czy inaczej wyszłam spokojna,ale z poczuciem żalu,bo już mnie ta sytuacja wykańcza,pomyślałam o Matce Teresie,ale to nic nie daje,żadne słowa do mnie nie przemawiają...
Jest mi już za ciężko,a On się nie lituje,a ja sama to nic nie mogę...
Ten mur jest i nie potrafię go zburzyć...
Do posłuchania:
http://www.youtube.com/watch?v=F8vYCDfJ0YY

 

#76 2011-12-07 16:29:30

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Też na razie nie daję rady. Poszłam pogadać do księdza, szczerze powiedziałam jak sprawy się mają, z modlitwą, z sakramentami. Porozmawialiśmy tak bardzo sensownie, udowadniał mi, że nie jestem taka zła. Potem zapytał czy może spowiedź, zatkało mnie, oczy pewnie miałam jak pięć złotych, ale nie potrafiłam odpowiedzieć, złapać tchu, po prostu nic. Powiedział, że da mi chwilę. Siedziałam, myślałam, walczyłam ze sobą. Zapytał czy jestem gotowa. Nie byłam w stanie, po prostu nie byłam. Bałam się, że zaraz zrobi znak krzyża i się zacznie, więc wydukałam: nie. Ksiądz zapytał czy nie będę żałować. Odpowiedziałam, że może będę, ale nie mogę. Powiedział, że spokojnie, że nic złego się nie stało. Jeszcze chwilę pogadaliśmy i sobie poszłam, z uczuciem jakiejś ulgi, że uniknęłam stresu. Teraz oczywiście żałuję, ale wiem, że nie dałabym rady

 

#77 2011-12-07 21:43:17

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Dobrze znam to uczucie kiedy się żałuje, że się czegoś nie zrobiło. Bardzo często tego doświadczam. Ale tyle dobrze, pea, że szczerze porozmawiałaś. Ja chyba nawet tego nie jestem w stanie uczynić.

Wiecie, od niedzieli trwają u nas rekolekcje adwentowe. U spowiedzi nie byłam już jakieś 3 miesiące, ale po dzisiejszym słowie stwierdziłam, że w sumie to chyba nigdy nie byłam u spowiedzi. Wim, że chciałabym teraz naprawdę iść do spowiedzi, zostawić Chrystusowi to wszystko, co mnie od Niego oddziela, ale właśnie... Jest lęk. Wiem, może to głupie, może też wielu z Was po usłyszeniu tych słów w ogóle nie wahało się pójść tak po prostu i rzeczywiście pojednać się z Bogiem. Jednak u mnie jest właśnie ten paraliżujący lęk. Bardzo bym chciała zwrócić się do jakiegoś kapłana (nawet wiem już którego) i poprosić go o spowiedź, ale zbyt bardzo się boję, żeby to uczynić i zawsze siebie o to obwiniam.

Ostatnio edytowany przez sanderka1000 (2011-12-07 21:59:39)


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#78 2011-12-07 21:57:34

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Fakt, bardzo dobrze, że mu wszystko powiedziałam, przynajmniej nie mam już takiego poczucia winy, że zdradziłam Boga. Niestety, na następne kroki mnie nie stać, jak pomyślę, że miałabym wypowiedzieć "ostatni raz u spowiedzi byłam", zaraz serce mi zatrzymuje się, a co dopiero ciąg dalszy. Może spowiedź i komunia nie jest aż tak ważna, przynajmniej na razie...

 

#79 2011-12-07 22:02:47

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Ja jak miała wypowiedzieć "ostatni raz u spowiedzi byłam" po 6 miesiącach to cała się trzęsłam. W ogóle nim doszło do tej spowiedzi to działy się masakryczne rzeczy. A teraz znów. Spowiedź to dla mnie najtrudniejsza rzecz ze wszystkich. Boję się jej tak samo jak boję się modlitwy wstawienniczej (chodzi mi o tę taką "wow" przed Najświętszym Sakramentem, kiedy ktoś się nad tobą modli). I trudno mi jest się do tego przełamać, chociaż do spowiedzi często się zmuszam.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#80 2011-12-08 02:16:48

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Na szczęście modlitwa wstawiennicza w takiej formie nie jest, jak by to ująć, konieczna. Co innego sakramenty i ta spowiedź...

O jakim słowie tu pisałaś?

sanderka1000 napisał:

U spowiedzi nie byłam już jakieś 3 miesiące, ale po dzisiejszym słowie stwierdziłam, że w sumie to chyba nigdy nie byłam u spowiedzi.

Odkładanie spowiedzi jest jakieś takie bardzo łatwe... Nie teraz, później, no i się robią 3 miesiące, 6 miesięcy, rok... Później już tylko gorzej, coraz bardziej ogarnia właśnie ten paraliżujący lęk, o którym pisałaś, Sanderko.
U mnie nawet nie pomaga metoda "skoku z mostu", czyli odważyć się i zacząć, a dalej już jakoś pójdzie. Nawet jak przebrnę przez początek, przez "ostatni raz u spowiedzi byłam", zacznę mówić, to potrafię się później zaciąć i koniec, nie jestem w stanie nic z siebie wykrztusić. Bez sensu... Dlatego już nawet wolę nie zaczynać, bo później jest jeszcze bardziej głupio.
Ile już nasłuchałam się, że Bóg mnie kocha, że to szatanowi zależy, by mnie przestraszyć itp. Ale ten lęk jest nie do ogarnięcia. Tym dziwniejsze, że normalnie raczej niczego aż tak się nie boję, nie mam żadnych lęków ani nic podobnego, ale wystarczy, że zacznę konkretnie myśleć o spowiedzi i już serducho mi tłucze jak oszalałe. Nawet jak już dochodzę do wniosku, że nie chcę uciekać przed Bogiem, to nic na to poradzić nie mogę... Masakra, po prostu masakra...

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora