s. Maksymilla
Nie, tak tylko napisałam, jako przykład
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
JA TEZ WCIĄŻ POSZUKUJĘ TEGO WŁAŚCIWEGO ZGROMADZENIA . WIEM ŻE TAKIE ŻYCIE MOŻE BYĆ MI DANE I DLATEGO WCIĄŻ TO ROZEZNUJĘ . NIE POWINNO SIĘ SUGEROWAC INNYMI OSOBAMI BO TO ZNIECHĘCA ALE JESTEM PO PROSTU WSTRZĄŚNIĘTA . MOJA KOLEŻANKA OPOWIDAŁA MI ŻE JEJ ZNAJOMA BYŁA 2 LATA W KLASZTORZE I WŁAŚNIE CZUŁA W TAKIM JEDNYM ZGROMADZENIU POWOŁANIE GDY MIAŁA SKŁADAĆ ŚLUBY SIOSTRY PO PROSTU JEJ NIE ZEZWOLI NA TO STWIERDZIŁY ŻE NIE MA POWOŁANIA ONA BYŁA BARDZO DOBRA RELIGIJNA TERAZ MUSI UCZYĆ SIĘ ŻYĆ NA NOWO SZUKA PRACY ALE NIE UMIE ZNALEŚĆ. TEŻ MAM TAKIE OBAWY CZY MNIE TEŻ JAKIEŚ SIOSTRY NIE BĘDĄ CHCIAŁY I ODTRĄCĄ NIE WIEM CO BYM WTEDY ZROBIŁA CHYBA W DEPRESJE WPADŁA BO TA DZIEWCZYNA WŁAŚNIE CHCIAŁA BYĆ W TYM ZAKONIE I CZUŁA POWOŁANIE JAK TO JEST NAPRAWDĘ
Gość
Osoba wstępuje do Zakonu, z myślą, że ma powołanie. Czasem nasze własne myśli nas zwodzą, nasza zwykła, ludzka chęć wydaje nam się powołaniem, które pochodzi od Boga. No i czasem tak bywa, że jesteśmy tak zapatrzeni w tą chęć, że powołania nie dostrzegamy i wtedy jest ten drastyczny moment, że Bóg natchnie Przełożonych. Po to Oni są, aby Bóg mógł się Nimi posłużyć w takich sprawach. O dobre rozeznanie powołania trzeba się dużo modlić.
Gość
TAK ZGADZAM SIĘ Z TYM . JA BARDZO DUŻO SIĘ MODLĘ . CZAS POKAŻE .WSZYSTKO W RĘKACH BOGA.
Gość
To bardzo delikatna kwestia. Trzeba być ostrożnym, uważnym i rozważnym. Życzę powodzenia!
A jak masz na imię?
Gość
DZIĘKUJĘ MAM NA IMIĘ IZABELA
s. Maksymilla
Rosa, proszę, wyłącz Caps Locka i pisz normalnie, bo tego się czytać nie da
Czasem jest tak, że mamy w sercu pewne pragnienia, które niekoniecznie są wolą Boga, chociaż mogłoby się wydawać, że jest na odwrót. Ale Bóg z każdej sytuacji potrafi wyprowadzić dobro. To, że Twoją koleżankę "wyrzucili" z zakonu nie oznacza, że z Tobą stanie się tak samo. Diabeł też mąci i wykorzystuje te wszystkie kiepskie sytuacje podsuwając takie beznadziejne myśli. Dlatego ważne jest, żeby się modlić o rozeznanie powołania. Z naciskiem na słowo modlić, modlić właściwie (to Bóg ma być w centrum, a nie nasze uczucia i pragnienia. Mamy Mu powierzać nasze sprawy, ale też słuchać jakie jest Jego rozwiązanie).
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
ROSA33 napisał:
MOJA KOLEŻANKA OPOWIDAŁA MI ŻE JEJ ZNAJOMA BYŁA 2 LATA W KLASZTORZE I WŁAŚNIE CZUŁA W TAKIM JEDNYM ZGROMADZENIU POWOŁANIE GDY MIAŁA SKŁADAĆ ŚLUBY SIOSTRY PO PROSTU JEJ NIE ZEZWOLI NA TO STWIERDZIŁY ŻE NIE MA POWOŁANIA ONA BYŁA BARDZO DOBRA RELIGIJNA TERAZ MUSI UCZYĆ SIĘ ŻYĆ NA NOWO SZUKA PRACY ALE NIE UMIE ZNALEŚĆ. TEŻ MAM TAKIE OBAWY CZY MNIE TEŻ JAKIEŚ SIOSTRY NIE BĘDĄ CHCIAŁY I ODTRĄCĄ NIE WIEM CO BYM WTEDY ZROBIŁA CHYBA W DEPRESJE WPADŁA BO TA DZIEWCZYNA WŁAŚNIE CHCIAŁA BYĆ W TYM ZAKONIE I CZUŁA POWOŁANIE JAK TO JEST NAPRAWDĘ
Siostry nie oceniły religijności, ani dobroci owej koleżanki...czasami tak bywa, że wydaje nam się, że dokonany wybór jest właściwy. Z zewnątrz wykonujemy wszystkie nasze obowiązki, nie spóźniamy się na oficja, jesteśmy miłe dla współsióstr, a jednak gaśniemy zamiast wzrastać...i pomimo, że my tego nie zauważamy, to otoczenie to widzi, a co najważniejsze On o tym wie. Koleżanka pewnie i tak by w końcu sama odeszła i myślę, że byłoby to dla niej o wiele trudniejsze, chociaż na tę chwilę pewnie tego tak nie postrzega. I nie odbieraj tego jako formy odtrącenia...bo siostry jej nie odtrąciły, a wskazały, iż ta droga nie jest jej drogą. Może powołana jest do małżeństwa, albo też do innego zgromadzenia, czas pokaże...
Ja tam na siłę nie szukałam konkretnego zgromadzenia, zostawiłam to wszystko w Jego rękach. Dosłownie, kiedyś mu powiedziałam: "Chcesz tego, to teraz kombinuj gdzie i zrób tak by tam mnie przyjęli." I prowadzi mnie...od aktywnego bycia w świecie ku kontemplacji. Zaufaj Mu i wsłuchaj się w ciszę, bo to w niej On przemawia.
Gość
ROSA33 napisał:
DZIĘKUJĘ MAM NA IMIĘ IZABELA
A więc obiecuję Ci modlitwę w tej sprawie, Izabelo.
Gość
koleżanka nie chciała odejść z zakonu bo składala prawie śluby i czuła tam naprawdę powołanie była 2 lata i chciała tam pozostać całe życie Bóg ją włąśnie tam powołał do tego zgromadzenia widocznie siostry uznały że nie nadaje się nie rozumiem tego ona teraz znalazła pracę jako tłumacz jednak bardzo to przeżywa wciąż musi zacząć życie od nowa i pogodzić się z tym choć wie że tam było jej powołanie to już nie wróci bo siostry jej nie chcą mnie się wydaje że wspólnota też na znaczenie jak się z kimś przebywa a nie pozostawienie samemu sobie i takie traktowanie moim zdaniem to żadne siostry nie są jak tak kogoś potarktowały i zraniły ją no przepraszam czegoś tu nie rozumiem czy to jej wina bo raczej nie sądzę gdzie oparcie było bo czegoś tu zabrakło a na pewno nie ze strony koleżanki
Gość
bardzo dziekuję wam ja będę się modliła o swoje powołanie i za tę koleżankę aby odnalazła szczęście , dobrych ludzi w życiu i oparcie
Gość
To niczyja wina, Roso. A że boli - kiedy coś tracimy (coś się kończy) to normalne...może za jakiś czas Twoja koleżanka dostrzeże sens tego doświadczenia...i ja bym na Twoim miejscu nie oceniała tych sióstr. Wszak znasz sytuację z jednej strony, za mało masz więc współrzędnych by tak daleko idące wnioski wyciągać. I skąd wiesz jaka jest Jego wola? Przeczytaj jeszcze raz to co napisała Emilka. Nasi przełożeni (i nie tylko oni) są narzędziami w rękach Pana i za ich pomocą często przekazuje nam to czego nie chcemy usłyszeć w inny sposób. Pan jej nie opuścił...zobacz jak szybko znalazła pracę Pomodlę się za nią i za Ciebie. Nie łam się, ufaj
Gość
tak to prawda to niczyja wina była a ja wciąż szukam swojej drogi czy ją wkońu odnajdę to zależy od woli bożej jedni sa powołani do życia w samotność inni do małżeństwa jeszcze inni do zakonu i pracy ponoć człowiek poszukuje czegoś przez całe życie i dokonuje wielu wyborów a czy tarfnych to się dopiero okazuje po czasie
Gość
życie jest pełne niespodzianek i nie wiadomo czego się można spodziewać w danym momencie i dopóki sam człowiek się nie przekona jak jest to zawsze będzie niepewny i odkładał coś na póżniej
s. Maksymilla
Często jest tak, że obwiniamy Boga za to, co czyni w naszym żuciu. Szczególnie za chwile złe, mamy pretensje, że je dopuszcza. Ale tylko sam Najwyższy wie, po co i na co. Nie pytajmy więc "Panie, dlaczego?", ale zapytajmy raczej "Panie, jak mam to rozumieć?". Pan daje odpowiedzi. Ale trzeba bardzo dobrze się wsłuchać, trzeba zajrzeć w głębie naszego serca, w ciemne zakamarki. A wtedy już wiesz, że to twoja droga. Wtedy wiesz, gdzie twoje miejsce.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
ROSA33 napisał:
życie jest pełne niespodzianek
i dzięki temu, życie to niesamowita przygoda po której (w końcu) wrócimy do Domu